- SCP-PL-096: Producent
- SCP-PL-178: Kreator
- SCP-PL-004: Obiekt zupełnie nieszkodliwy
- SCP-PL-016 - Klucz Uniwersalny
- SCP-PL-084 -GOSK
- Opowiadanie: Samuraj, lampa i czerwona wstążka
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-096
Klasa Podmiotu : Euclid
Specjalne Czynności Przechowawcze: Ze względu na brak możliwości przeniesienia z jego obecnej lokalizacji, SCP-PL-096 powinien być obustronnie przykryty płachtą wykonaną z nieprzezroczystego materiału, odpornego na warunki pogodowe. Obiekt należy także poddać całodobowemu nadzorowi poprzez monitoring, składający się z co najmniej dwóch kamer, umieszczonych tak aby możliwa była obserwacji podmiotu ze wszystkich stron. W razie odnotowania uszkodzenia lub zniszczenia materiału zakrawającego artefakt należy niezwłocznie przystąpić do jego naprawy lub zastąpić go nowym.
Opis: SCP-PL-096 to bilbord reklamowy znajdujący się przy drodze dojazdowej, biegnącej równolegle do drogi szybkiego ruchu zwanej ████ ███████ zlokalizowanej w woj. Mazowieckim w mieście ███████████ w dzielnicy ███████. Warto zauważyć, że podmiot nie jest jednak widoczny od strony trasy ze względu na barierę przeciwdźwiękową, która została postawiona najprawdopodobniej już po pojawieniu się podmiotu. Niemniej jest on wciąż możliwy do dostrzeżenia przez osoby korzystające z drogi dojazdowej i biegnącej obok ścieżki rowerowej.
Istnienie podmiotu zostało odnotowane dnia 11.06.20██ r. przez doktora Jana Musiała, podczas jego powrotu do domu z placówki nr. █, będącej wtedy jego miejscem pracy. Początkowo nie zauważył on anomalnej natury podmiotu, jednak po wystąpieniu wszystkich trzech faz manifestacji, dnia 27.06.20██ r., doktor zgłosił istnienie artefaktu dyrektorowi swojej placówki. Natychmiast po otrzymaniu tych informacji, Fundacja przeprowadziła ich weryfikację i zabezpieczyła obiekt. Ponieważ znajdował się on w miejscu publicznym i łatwo dostępnym, użyto także części środków zgromadzonych na potrzeby procedury KIP1, w celu zidentyfikowania jak największej liczby osób, które weszły w interakcję z podmiotem. Podjęto także próbę przeniesienia obiektu do najbliżej położonej placówki Fundacji, jednak w ciągu 24 godzin od demontażu, na jego miejscu pojawił się artefakt identyczny z SCP-PL-096 o takich samych właściwościach, a przetrzymywany przez Fundację podmiot stracił swoją anomalną naturę.
Aby wprowadzić SCP-PL-096 w stan anomalny, należy spojrzeć na niego w sposób umożliwiający zobaczenie całości powierzchni reklamowej. Po spełnieniu tego warunku nastąpi pierwszy etap manifestacji, polegający na ukazaniu osobie wchodzącej w interakcję z podmiotem reklamy produktu. Zawsze jest nim przedmiot widziany w najbliższej przeszłości przez daną osobę w filmie, serialu, grze komputerowej czy też innej reklamie, który przyciągnął jej uwagę ze względu na swoje niezwykłe właściwości. Po tym wydarzeniu kończy się pierwszy etap manifestacji. Należy zauważyć, że jeśli na obiekt spojrzy się za pośrednictwem kamery, aparatu lub innych sprzętów rejestrujących obraz, nie wywoła to jego anomalnej reakcji. Obserwowanie podmiotu tą metodą nie pozwala także dostrzec żadnych zmian, nawet podczas wywołania jego manifestacji przez inną osobę.
Drugi etap manifestacji ma miejsce zawsze 3 dni po pierwszym i polega na otrzymaniu przez osobę wchodzącą w interakcję z podmiotem wiadomości e mail o wygraniu darmowego egzemplarza przedmiotu, widzianego wcześniej na SCP-PL-096. Mail zawiera także informację, kiedy rzekoma nagroda zostanie dostarczona (podany czas przysłania wygranej jest różny dla każdego powiadomienia). Warto zauważyć, że jeśli dana osoba nie posiada adresu e mail, wiadomość zostanie dostarczona pocztą, a jej treść i graficzne wykonanie, będą odpowiadały wersji elektronicznej. W obu przypadkach nie jest możliwe namierzenie ich źródła lub nadawcy.
Ostatnim etapem manifestacji jest dostarczenie przesyłki z danym przedmiotem pod frontowe drzwi odbiorcy (bądź mieszkania jeśli mieszka on w bloku). Jeśli jest on bezdomny albo przebywa poza miejscem swojego zamieszkania, paczka zostanie dostarczona do lokalizacji, w której się znajduje w dniu odbioru. Otrzymany przedmiot zawsze ma anomalne właściwości odpowiadające tym, które posiadał on w swoim źródle. Z tego powodu natura i poziom stwarzanego zagrożenia, uzyskanych tą metodą artefaktów są różne. Ciężko także dostrzec powiązana między nimi czy związki z SCP-PL-096 z wyłączeniem faktu, że owe podmioty zostały najprawdopodobniej przez niego wytworzone (lista wszystkich znanych obiektów tego typu-dostępna w załącznikach). Niemniej po odebraniu przez daną osobę rzeczonej paczki, kończy się manifestacja SCP-PL-096. Warto także zauważyć, że niemożliwe jest zaobserwowanie momentu dostarczenia przesyłki czy też kto tego dokonuje. Wszelkie próby podjęte w tym celu kończyły się zasłonięciem widoku obserwatorom w kluczowym momencie, utratą przez nich przytomności czy nawet chwilową ślepotą. Podobnie próby zarejestrowania tej chwili skutkowały czasowymi zakłóceniami obrazu, mechanicznym uszkodzeniem sprzętu lub jego awarią.
Uwagi końcowe: Paczki i wiadomości, będące elementami manifestacji SCP-PL-096 zawierają, oprócz powiadomienia o wygranej, logo Fundacji, a także współrzędna placówki numer nr. █. Przesłuchania osób wchodzących wcześniej w interakcję z podmiotem wykazały, że elementy te nie występowały w powiadomieniach, dopóki doktor Jan Musiał nie wprowadził artefaktu w stan anomalny (Tezę tę popiera fakt, że współrzędne odpowiadają położeniu placówki, w której doktor wtedy pracował). Na podstawie tych informacji stworzono teorię, że SCP-PL-096 jest bytem rozumnym i inteligentnym, zdolnym do odczytywania ludzkich myśli oraz wspomnień i wykorzystywania ich do swoich celów, który po odkryciu Fundacji uznał ją za swojego wroga lub przeszkodę w realizacji swoich planów. Przypuszcza się także, że podmiot pomimo swojej rozumności nie jest zdolny do kreatywnego myślenia, dlatego wzorców dla tworzonych przez siebie obiektów szuka w ludzkich umysłach.
[EDYTOWANO]
Ze względu na brak możliwości przeniesienia artefaktu, zastosowano prowizoryczną metodę jego zabezpieczenia, nad której ulepszeniem prace wciąż trwają.
Załączniki:
Ze względu na brak postępu w zrozumieniu obiektu, dnia 1.02.20██ r. przeprowadzono rozmowę z SCP-PL-027 w celu zdobycia informacji umożliwiających lepsze poznanie SCP-PL-096. Rozmowę prowadził dr. ████ ████████. Odbyła się ona w przechowalni obiektu przy zastosowaniu wszystkich środków koniecznych do interakcji z podmiotem. Całość była rejestrowana przez kamerę umieszczoną na statywie i mikrofon.
[Rozpoczęcie nagrania]
Dr. ████ ████████ - Mam tutaj dokumentację SCP-PL-096.
Doktor pokazuję dokumenty podmiotowi. Ten przegląda je przez chwilę.
SCP-PL-027 - Skończyłem.
Dr. ████ ████████ - Co możesz nam o nim powiedzieć?
SCP-PL-027 - Co chcecie wiedzieć?
Dr. ████ ████████ - Jakie są jego plany. Czy w ogóle ma jakieś plany. Po co produkuje te obiekty.
SCP-PL-027 - A jak wy sądzicie?
Dr. ████ ████████ - Na początku sądziliśmy, że tworzy armię albo coś w tym stylu. Ale szybko porzuciliśmy tą myśl. Nie miała ona sensu. Tworzone przez SCP-PL-096 obiekty były zbyt przypadkowe i różne od siebie.
SCP-PL-027 - Pisałeś kiedyś? Coś innego niż raporty? Jakieś powieści?
Dr. ████ ████████ - Nie. Nie jestem pisarzem.
SCP-PL-027 - Więc znajdź pisarza. On zrozumie.
Dr. ████ ████████ - Możesz powiedzieć nam coś więcej? Na przykład jak tworzy te obiekty? Gdzie? O ile gdzieś.
SCP-PL-027 - Jesteście badaczami. Waszym zadaniem jest szukać odpowiedzi. Jeśli podam wam je teraz na tacy, to równie dobrze możecie zacząć rozglądać się za nowym zajęciem.
Dr. ████ ████████ - To może powiesz nam chociaż jak zabezpieczyć ten artefakt?
SCP-PL-027 - Przecież macie już zabezpieczenia.
Dr. ████ ████████ - Ale niedostateczne. Zawodne.
SCP-PL-027 - Zawiodły kiedyś?
Dr. ████ ████████ - Jeszcze nie, ale wystarczy mocniejsza burza i będziemy mieli problem.
SCP-PL-027 - Lubi pan jaszczurki?
Dr. ████ ████████ - Słucham?
SCP-PL-027 - Łapał je pan w dzieciństwie?
Dr. ████ ████████ - Tak, ale co to ma do rzeczy?
SCP-PL-027 - Co wtedy robiły?
Dr. ████ ████████ - Zwykle próbowały uciec i gubiły ogon.
SCP-PL-027 - Uważajcie więc, żebyście nie zostali z ogonem w ręku.
[Koniec nagrania]
Przesłuchanie doktora Jana Musiała miało miejsce dnia 27.06.20██ r. w placówce nr. █. Doktor jest wieloletnim i zaufanym pracownikiem fundacji, posiadający 4 stopień upoważnienia. Powodem przesłuchania było zgłoszenie przez niego odkrycia obiektu o charakterze anomalnym. Przesłuchanie prowadził doktor ████ ████████. Całość była rejestrowana przez kamery i mikrofony.
[Rozpoczęcie nagrania]
Dr. ████ ████████ - Doktorze, zgłosił Pan odkrycie dwóch artefaktów, przy czym jeden ma być efektem manifestacji drugiego. Zgadza się?
Dr. Jan Musiał - Tak.
Dr. ████ ████████ - Dobrze. Proszę powiedzieć jak dokonał pan odkrycia obiektów.
Dr. Jan Musiał - Jak już wspominałem, wracając z pracy zobaczyłem na bilbordzie reklamę starodawnego zegarka kieszonkowego, opatrzoną hasłem: ,,Czas jest po Twojej stronie". Trzy dni potem na moją skrzynkę mailową otrzymałem wiadomość z informacją o wygraniu rzeczonego zegarka. Poinformowano mnie też, że przesyłka przyjdzie 27 czerwca, co nastąpiło dzisiejszego poranka. Jako, że pracuję w fundacji od jakiegoś czasu wzbudziło to moje podejrzenia, które przemieniły się w pewność, kiedy spróbowałem użyć otrzymany czasomierz. Po otwarciu klapki zatrzymał się upływ czasu, który powrócił po jej zamknięciu.
Dr. ████ ████████ - Mógłby Pan wyrazić się jaśniej? Na czym dokładnie polegało owe ,,zatrzymanie czasu".
Dr. Jan Musiał - Rzeczywiście, wyraziłem się nieprecyzyjnie. Po otwarciu klapki urządzenia cała materia wokół mnie zastygła w bezruchu. Ludzie, zwierzęta, spadająca liście i inne przedmioty czy też obraz z telewizora. Byłem jednak w stanie oddychać i widzieć, dlatego możliwe, że przepływ powietrza i światła pozostał niezmieniony lub chronił mnie jakiś efekt artefaktu. Miałem także możliwość swobodnego przemieszczania się, a także zmiany położenia różnych przedmiotów. Zauważyłem, że jestem w stanie ,,zawiesić" w powietrzu szklankę, ale nie byłem w stanie wylać z niej wody. Sądzę, że podmiot nie tyle zatrzymuje w czasie materię w okół, co po prostu zwiększa prędkość użytkownika do tego stopnia, że z jego perspektywy wszystko w okół nie porusza się wcale. A w rzeczywistości reszta świata porusza się zbyt wolno, by użytkownik artefaktu, mógł dostrzec jakikolwiek ruch.
Dr. ████ ████████ - Dziękuję, to wyjaśnienie na razie wystarczy. Przejdźmy dalej. Uważa Pan, że obiektem odpowiadającym za zdarzenie jest bilbord?
Dr. Jan Musiał - Tak, od niego wszystko się zaczęło.
Dr. ████ ████████ - Czy może Pan powiedzieć coś więcej o obiektach? Ma pan jakieś teorie, na jakiej zasadzie mogłyby by działać?
Dr. Jan Musiał - Nie, chociaż… Teraz przypominam sobie, że zegarek o podobnym wyglądzie i właściwościach, pojawił się w filmie, który widziałem na dzień przed kontaktem z pierwszym z podmiotów. Przyciągnął on wtedy moją uwagę.
Dr. ████ ████████ - Rozumiem. Czy chciałby Pan coś jeszcze dodać?
Dr. Jan Musiał - Nie.
Dr. ████ ████████ - W takim razie proszę się teraz udać do skrzydła medycznego, gdzie zgodnie z procedurą zostanie przeprowadzona pańska obserwacja.
[Koniec nagrania]
Uwagi końcowe
Obserwacja doktora Jan Musiała, przeprowadzona w dniach w dniach 27.06.-15.07.20██ r., nie wykazała jakichkolwiek negatywnych skutków przeprowadzonych przez doktora interakcji.
Nazwa | Klasa | Możliwość zastosowania | Opis |
SCP-PL-096-1 | Bezpieczny | W uzasadnionych wypadkach | Obiekt to zegarek kieszonkowy, którego obudowa wykonana jest z pozłacanej blachy. Po otwarciu klapki, przyciskiem u góry urządzenia, nastąpi zwiększenie prędkości użytkownika do tego stopnia, że cała materia wokół niego, będzie sprawiała wrażenie ,,zatrzymanej" w czasie . Efekt znika po zamknięciu klapki. |
SCP-PL-096-2 | Bezpieczny | W uzasadnionych przypadkach | Obiekt to śrubokręt soniczny z popularnego brytyjskiego serialu pt. Dr.Who. Jest on zdolny do wyłączenia i ponownego uruchomienia dowolnego urządzenia elektronicznego, niezależnie od poziomu jego zaawansowania czy zabezpieczenia. |
SCP-PL-096-3 | Bezpieczny | Nieużyteczny dla celów Fundacji | Obiekt to opakowanie kremu do twarzy o nazwie : ,,Daf". Po nałożeniu na skórę zawartości podmiotu, nastąpi usunięcie wszelkich jej defektów. Ilość substancji jest najprawdopodobniej ograniczona. |
SCP-PL-096-4 | Prawdopodobnie zniszczony | ————— | Obiekt został wykryty dzięki notatce na blogu, zamieszczonej przez jego odbiorcę. Prawdopodobnie został zniszczony w pożarze domu, który wybuchł nim Fundacja zabezpieczyła podmiot. Z notatki na blogu i przesłuchania jego dotychczasowego posiadacza, wynika, że artefakt był animatronikiem o nazwie ,,Springtrap" z popularnej gry komputerowej ,,FNAF" |
SCP-PL-096-5 | Bezpieczny | Nieużyteczny dla celów Fundacji | Obiekt to kaseta z filmu ,,Ring". Po włożeniu do odtwarzacza realizuje ona scenariusz znany z filmu. |
SCP-PL-096-6 | keter (zaginiony) | Niemożliwy do zastosowania przez Fundację | Obiekt to istota z filmu ,,Coś". Po wykryciu obiektu podjęto próbę zabezpieczenia, która skończyła się śmiercią dwóch agentów polowych i zaginięciem podmiotu. Jego poszukiwania wciąż trwają. (szczegóły w załączniku - Incydent SCP-PL-096-6) |
SCP-PL-096-7 | Bezpieczne | W sytuacjach uzasadnionych | Obiekt to ołówek z filmu pt. ,,Zaczarowany ołówek". Podmiot jest zdolny do przeobrażenia każdej materii, w sposób odpowiadający zmianom wykonanym podmiotem na zdjęciu lub rysunku danej materii. Usunięcie zmian jest możliwe przy użyciu gumki będącej częścią artefaktu. |
SCP-PL-096-8 | Bezpieczne | W sytuacjach dobrze uzasadnionych | Obiekt to opakowanie proszku do prania ,,banish" o pojemności 5 kg. Zmieszanie dowolnej ilości substancji z wodą skutkuje powstaniem kwasu zdolnego zniszczyć każdą powierzchnię i materiał. Ilość proszku jest prawdopodobnie ograniczona. |
SCP-PL-096-9 | Zneutralizowane | Niemożliwe do zastosowania przez fundację | Obiekt był zestawem soli z gry komputerowej pt. ,,Bioshock", który po spożyciu dawał osobie tego dokonującej rozmaite zdolności. Nim Fundacja zdołała dotrzeć do podmiotu, został on wykorzystany przez swojego odbiorcę, który stał się wtedy SCP-PL-97 (ze względu na świeżość sprawy, raport odnośnie tego obiektu, nie jest jeszcze dostępny). |
Log 1
Data eksperymentu - 16.07.20██ r
Prowadzący eksperyment - Dr. ████ ████████
Opis - W eksperymencie wziął udział pracownik klasy D. Po spojrzeniu na SCP-PL-096 zobaczył on reklamę śrubokrętu sonicznego z serialu Dr.Who. Obraz z kamery nagrywającej zajście nie zarejestrował jakichkolwiek zmian w podmiocie. Trzy dni później tester otrzymał maila z informacją o wygraniu rzeczonego produktu i jego dostarczeniu dnia 25.07.20█ r. Przesyłkę dostarczono w terminie pod frontowe drzwi odbiorcy. Pracownikowi klasy D podano preparat amnezyjny klasy C, a obiekt zabezpieczono.
Log 2
Data eksperymentu - 1.08.20██ r
Prowadzący eksperyment - Dr. ████ ████████
Opis - W eksperymencie udział wzięło dwóch pracowników klasy D (PKD-1 i PKD-2). PKD-1 nakazano skupić swoje myśli na reklamie środka chwastobójczego. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z SCP-PL-096, PKD-1 zobaczył reklamę kremu do twarzy o nazwie : ,,Daf", a PKD-2 - kasety z filmu ,,ring". Obaj testerzy trzy dni później odebrali wiadomość z informacją o wygraniu rzeczonego produktu i datą jego dostarczenia ( 11.08 dla PKD-1 i 15.08 dla PKD-2). PKD-2, który nie posiada adresu e mail, otrzymał wiadomość drogą pocztową. Przesyłki dostarczono w terminie pod frontowe drzwi testerów. Pracownikom klasy D podano preparat amnezyjny klasy C, a obiekty zabezpieczono.
Incydent miał miejsce dnia 14.05.20██ w miejscowości ██████ , do której przybyło dwóch agentów polowych, w celu zabezpieczenia obiektu będącego efektem manifestacji SCP-PL-096. Natura zabezpieczanego artefaktu, nie była znana, ponieważ jego wykrycie nastąpiło w wyniku opublikowania przez potencjalnego odbiorcę, wpisu na blogu, zawierającego opis odpowiadający pierwszym dwóm etapom manifestacji SCP-PL-096, na dwie godziny przed terminem dostarczenia podmiotu. Publikacja ta nie zawierała jednak żadnych informacji mogących jakkolwiek wskazywać na właściwości czy formę podmiotu.
Agenci polowi, przybyli na miejsce o godzinie 2.30, na dziesięć minut przed pojawieniem się podmiotu. Kiedy to nastąpiło drzwi natychmiast otworzył odbiorca i od razu rozpakował paczkę nim pracownicy Fundacji zdążyli zareagować. Otwarcie przesyłki spowodowało uwolnienie obiektu, który agenci uznali za niebezpieczny i agresywny. Natychmiast przekazali opis artefaktu centrali, jednocześnie obserwując podmiot z bezpiecznej pozycji. Po otrzymaniu wiadomości, od razu wysłano wsparcie, a dwie minuty później udało się ustalić, że obiekt odpowiada istocie z filmu ,,Coś". Na podstawie informacji z filmu, agentom polowym będącym na miejscu udzielono instrukcji jak postępować z artefaktem. Nakazano im jednak pozostać w ukryciu i czekać na wsparcie. O godzinie 2.55 pracownicy Fundacji, nadali komunikat o wykryciu ich pozycji przez podmiot i przeprowadzeniu przez niego ataku. Dziesięć sekund później urwał się kontakt radiowy. Kiedy pięć minut później wysłane wsparcie dotarło na miejsce obaj agenci polowi byli już martwi. Oględziny miejsca zdarzenia sugerują, że próbowali oni podjąć działania podane im przez centrale, jednak z jakiegoś powodu okazały się one nieskuteczne. Odbiorca paczki jaki i sam podmiot zaginęli. Poszukiwania wciąż trwają.
Drodzy Dyletanci
Ponieważ nie jesteście w stanie rozgryźć tego obiektu, poproszono mnie bym przyjrzał się tej sprawie. Mam też darować sobie dywagacje, dlatego ograniczę się do zaznaczenia kilku kwestii, które wydają mi się oczywiste, a które WY pominęliście:
1.Jeśli nie jest kreatywny, jak tworzy te reklamy? Też ściąga je ludziom z głowy?
2. Dlaczego po postawieniu bariery dźwiękoszczelnej, dalej pozostaje w tym samym miejscu?
3.Jak znając scenariusz filmu ,,Coś", daliście temu obiektowi uciec? Jeśli obiekt postępował inaczej, znaczy to, że jakieś zmiany SCP-PL-096 wprowadza ( a raczej na pewno- w której reklamie proszku do prania, produkt topi pralkę, a potem podłogę?). Jak?
To tyle, dalej myślicie sami.
Dr.F
Praca autorstwa Futurity
Identyfikator obiektu: SCP-PL-178
Klasa Podmiotu: Euclid
Specjalne Czynności Przechowawcze: Ponieważ obiekt nie znajduje się w posiadaniu Fundacji, niemożliwe jest zastosowanie specjalnych czynności przechowawczych. Nieznana jest także jego pełna natura ani dokładny sposób działania. W razie jego manifestacji należy powiadomić funkcjonariusza SFO-122. Jeśli w placówce, w której doszło do manifestacji, nie jest zatrudniony żaden pracownik tej formacji, należy takowego przenieść z innej lokalizacji w miejsce zdarzenia, w ciągu 24 godzin.
Opis: SCP-PL-178 to byt o ogromnych możliwościach, zdolny pokonać zabezpieczenia stosowane przez Fundację. Posiada on zdolność wpływania na ludzki umysł i materię. Najprawdopodobniej może on także manipulować czasem i przestrzenią. Jego wygląd ani forma nie są znane jednak jego działania wskazują, że jest to byt rozumny, zdolny do kreatywnego myślenia. Potrafi on także współpracować z innymi obiektami, nawet tymi przetrzymywanymi przez Fundację, o czym świadczy incydent K01(dostępny w załącznikach).
Odkrycie obiektu
Dnia 11.06.20██r. o godz. 12.00, w placówce numer 12, wszystkie znajdujące się tam drukarki, zaczęły drukować dokument zatytułowany: ,,Kod”. Zjawisko trwało dwanaście minut i niemożliwe było jego powstrzymanie, nawet po odłączeniu urządzeń od zasilania. Nie pozostał także żaden ślad ingerencji na Fundacyjnych komputerach, co sugeruje, że plik pojawił się od razu w pamięci drukarek. Poniżej znajduje się jego treść:
Szanowni Pracownicy Placówki Fundacji SCP numer 12
Od dawna obserwuje wasze chwalebne poświęcenie na polu zaprowadzania ładu w tym szalonym świecie. Dlatego też, aby wam to wynagrodzić i urozmaicić, zapraszam was do wzięcia udziału w niezwykłej grze, jaką jest KOD. Od wytypowanego spośród was uczestnika wymagać ona będzie niezwykłej bystrości umysłu i wytrwałości. W zamian dostarczy mu jednak niezapomnianych wrażeń i widoków. A także zagwarantuje, w razie zwycięstwa, spotkanie ze mną. Życzę powodzenia i proszę zapoznać się z załączonym regulaminem.
Z poważaniem
Kreator
Załączony do listu regulamin nakazywał wyłonienie jednego pracownika placówki numer 12, mającego reprezentować ośrodek w grze, poprzez wręczenie mu kartki z napisem ,,gracz”, podpisanej przez dyrektora placówki. Według regulaminu, uczestnik zabawy miał prawo informować o swoich postępach i pokonanych przeciwnościach. Wolno było też obserwować go na wszystkie możliwe sposoby. Surowo zabraniał jednak poddawania graczowi jakichkolwiek podpowiedzi przez pracowników Fundacji. Wykluczał także udział osób nieorientujących się dobrze w sprawach i charakterze działań Fundacji. Dokument zaznaczał też, że złamanie regulaminu lub nie wytypowanie zawodnika miało być karane w „najbardziej dotkliwy z możliwych sposobów”.
Osobą wyznaczoną do przeprowadzenia interakcji został doktor Robert Pasierb, wieloletni pracownik Fundacji, z czwartym stopniem upoważnienia. Zdarzenie miało miejsce w dniach 12.06-14.06 20██r. Polegało ono na odnajdywaniu przez doktora zagadek, które po rozwiązaniu wskazywały miejsca ukrycia kolejnych (szczegółowy przebieg zdarzenia dostępny w załącznikach). Ostatecznie dnia 14 czerwca, w budynku starych koszar znajdujących się przy ulicy Przykoszarowej, w mieście ████████, w dzielnicy █████████, po wykonaniu prawdopodobnie ostatniego zadania, doktor zniknął na oczach eskortujących go funkcjonariuszy MFO. Poszukiwania doktora Roberta Pasierba trwały do 12.07.20██ roku. Nie przyniosły one jednak żadnego rezultatu. Niemożliwe było też zlokalizowanie doktora za pomocą posiadanego przez niego nadajnika, ponieważ został on w budynku po jego zniknięciu. Z tego powodu obecna lokalizacja zaginionego pozostaje nieznana. Wydarzenie to było jednak niewątpliwie końcem manifestacji SCP-PL-178.
Uwagi końcowe
Ze względu na ryzyko powtórzenia się zjawiska, wynikające z niezabezpieczenia obiektu i niepełnej znajomość jego natury, powinno się utworzyć zespół osób przeszkolonych pod kontem manifestacji SCP-PL-178. W każdej Fundacyjnej placówce powinna znajdować się co najmniej jedna taka osoba. Pozwoliłoby to na sprawniejsze przeprowadzenie manifestacji i zmniejszenie ryzyka powtórzenia się zniknięcia cennego pracownika Fundacji. Jednak ze względu na swoją skalę projekt będzie wymagał najprawdopodobniej zgody Rady 05.
[EDYTOWANO]
Projekt uzyskał akceptację Rady 05 dnia 1.08.20██. Utworzono wówczas formację SFO-12. Celem programu jest umieszczenie co najmniej jednego funkcjonariusza nowego tworu, w każdej z Fundacyjnych placówek, jednak jego realizacja wciąż trwa.
Załączniki:
Log 1
Data: 12.06.20██
Miejsce: Biuro dokotra Roberta Pasierba; pokój 24 w placówce nr.12.
Opis: O godzinie 12.00 znajdująca się w pomieszczeniu drukarka, wydrukowała wiadomość o treści:
Informacji gdzie zacząć grę szukaj u szefa, którego każdy się boi, choć nikt go nie widział, który zna wszystkie ich wady, a mało kto zna jego numer.
Czas na wykonanie zadania: 24h.
Ps. Od teraz zaczyna obowiązywać regulamin.
Była to pierwsza wskazówka uzyskana podczas manifestacji.
Dodatkowe informacje:
Przeprowadziliśmy dokładną kontrolę Fundacyjnej sieci, a także komputera doktora Roberta Pasierba. Nie wykryliśmy jednak śladów jakiejkolwiek ingerencji. Z kolej, po przebadaniu drukarki, okazało się, że w momencie zdarzenia, w jej pamięci pojawił się plik o nazwie: E.U.N-exp.1212-1, który po wydrukowaniu wiadomości, został usunięty. Zachował się jednak na zapasowej pamięci, do której trafiają kopie wszystkich drukowanych dokumentów. Jest to środek bezpieczeństwa stosowany przez Fundację, o którym wiedzą tylko nieliczni jej pracownicy, choć nie jest on formalnie tajny. Niestety analiza pozyskanego pliku, nie dostarczyła nam żadnych informacji o jego twórcy czy mechanizmie, za pomocą którego wgrał go do urządzenia.- Tomasz Grota, szef działu technicznego placówki numer 12.
Log2
Data: 12.06.20██
Miejsce: Kwatera Dowodzenia 3; przechowalnia SCP-PL-035
Opis: O godzinie 21.14 doktor Robert Pasierb, wszedł w interakcję z SCP-PL-035, co jego zdaniem miało być czynnością wskazaną, przez uzyskaną wcześniej wskazówkę. Zdarzenie trwało 10 minut i według relacji doktora odbiegało od standardowego przebiegu manifestacji tego obiektu (szczegóły w załączniku Incydent K01). Niemniej w wyniku tych wydarzeń, doktor pozyskał bilet do kina ███████, na film ██████ █████, na seans dania 13.06.20██, o godzinie 8.00.
Dodatkowe Informacje:
Początkowo, słuchając słów doktora, miałem wrażenie, że manifestacja przebiega normalnie. Jednak w momencie, kiedy zachowanie doktora zaczęło wskazywać, że rozmowa przybiera coraz ostrzejszą formę, nieoczekiwanie wróciła na spokojniejsze tory, zamiast eskalować napięcie. Co ciekawe, doktor był też w stanie opuścić pomieszczenie samodzielnie, co dotąd nie miało miejsca. A przynajmniej, mi nic o tym nie wiadomo. – Jan Kobalt, oficer ochrony Kwatery Dowodzenia 3, który nadzorował doktora podczas zdarzenia.
Log 3
Data:13.06.20██
Miejsce: Kino ███████
Opis: Po rozpoczęciu seansu doktor został przeniesiony do miejsca, które opisał jako wąski korytarz, wykonany z mokrego, szarego kamienia, po którego obu bokach znajdowały się stalowe, więzienne drzwi, pozbawione jakiegokolwiek wizjera i rozmieszczone w równych odstępach, co cztery metry. Zaznaczył także, że zdjęcia oznaczone były fotografiami ludzi, których wygląd wskazywał na to, że zdjęcia były wykonywane w przedziale czasowym od XIX wieku do współczesności. Po przejściu całej długości korytarza doktor odnalazł notatkę która zawierała słowa:,, Nawet on się czasem myli. Fundacja to nie wszystko.” i fragmenty wiersza ,,Pamięci Traugutta” autorstwa Kornela Ujejskiego. Po jej otrzymaniu powrócił na swoje miejsce w kinie. Zdaniem obserwujących go MFO, cały czas znajdował się na swoim miejscu.
Dodatkowe Informacje:
Obserwowaliśmy doktora Roberta Pasierba podczas całego seansu. Początkowo dokładnie analizował każdą wyświetlaną informację, notując je w przyniesionym notatniku. Jednak, kiedy tylko skończyły się reklamy, zaprzestał tej czynności. Przez całość seansu niemal bez ruchu wpatrywał się w ekran, ale nie wydarzyło się nic co wzbudziło by nasz niepokój. Kiedy, po zakończeniu filmu, zapaliły się światła doktor zwyczajnie wstał z swojego miejsca i ruszył do wyjścia. Sprawiał wrażenie lekko zdezorientowanego, a w jego ręce pojawiła się karta formatu A4, której wcześniej u niego nie zaobserwowaliśmy. – Marcin Kiślowski, szef zespołu MFO, dbającego o bezpieczeństwo doktora Roberta Pasierba.
Później doktor odkrył na kartce z wiadomością znak wodny, o treści- 52.75N.
Log 4
Data:13.06.20██
Miejsce: Cytadela Warszawska
Opis: O godzinie15.32, doktor dotarł do Cytadeli Warszawskiej. Następnie przez kolejne pięć godzin bezskutecznie ją przeszukiwał. W końcu pod krzakami rosnącymi wewnątrz Bramy Straceń, odnalazł zagrzebaną w ziemi czaszkę, która po chwili wyleciała z jego rąk i uderzyła go w głowę. Według doktora, w wyniku uderzenia został przeniesiony w czasie do dnia 5 sierpnia 1864 roku, gdzie musiał brać udział w egzekucji Romualda Traugutta, jako jego kat. Po zabiciu dyktatora, doktor usłyszał wiadomość o treści: ,,21.04E. 12 godzin.”, po czym powrócił do współczesności.
Dodatkowe Informacje:
Kontynuowaliśmy obserwację doktora. Żeby zapewnić mu większe bezpieczeństwo i na podstawie jego relacji z wydarzeń w kinie, zadecydowaliśmy o umieszczeniu na jego ramieniu, miniaturowego nadajnika. Mieliśmy jednak z nim problemy, ponieważ ciągle uzyskiwaliśmy nieprawidłowe odczyty. Technik odpowiedzialny za sprzęt, nie był w stanie nic z tym zrobić. Powiedział, że wygląda to tak jakby na terenie znajdowały się dwa identyczne urządzenia, przez co komputer nie jest w stanie wyliczyć właściwej pozycji. Aby temu przeciwdziałać, kilkukrotnie wymieniliśmy nadajnik, jednak w niczym to nie pomogło. Doktor był więc stale obserwowany przez moich ludzi. Nagle otrzymałem meldunek, że doktor po prostu zniknął w przy Bramie Straceń. W końcu po pół godzinie poszukiwań otrzymałem komunikat, że doktor pojawił się z powrotem w miejscu, w którym zniknął. Natychmiast został przebadany, jednak nie zaobserwowaliśmy u niego jakiegokolwiek ubytku na zdrowiu. - Marcin Kiślowski, szef zespołu MFO, dbającego o bezpieczeństwo doktora Roberta Pasierba.
Log 5
Data: 14.06.20██
Miejsce: Pustostan, przy ulic Przykoszarowej w mieście ████████
Opis: O godzinie 6.00 doktor wraz z dwoma uzbrojonymi funkcjonariuszami MFO wszedł do pustostanu, który został wskazany przez zdobyte współrzędne geograficzne. Odnalazł tam wiadomość o treści: ,,Zapisz kluczową liczbę. 10 minut.” Po wpisaniu w polu odpowiedzi liczby 12 doktor Robert Pasierb natychmiast zniknął.
Dodatkowe Informacje:
Eskortowałem doktora wraz z moim kolegą, Pawłem Karasko. Wchodząc do tej opuszczonej rudery, ustawiliśmy się w szyku: ja z przodu, doktor po środku, Paweł z tyłu. Budynek był zaśmiecony, ale nie było w nim nic niezwykłego. W końcu znaleźliśmy kartkę z wiadomością. Leżała na starym, przegniłym stołku. Wziąłem ją do ręki i obejrzałem dokładnie z obu stron, zgodnie z rozkazem by sprawdzać wszystkie podejrzane elementy otoczenia nim w kontakt z nimi wejdzie eskortowany. Jednak wtedy nic się nie wydarzyło, więc podałem ją doktorowi. Ten odczytał jej treść i po chwili zastanowienia zapisał odpowiedź. Dosłownie w ułamku sekundy zniknął na naszych oczach. Nawet nie zdążyliśmy zareagować. W jednej chwili stał, a w drugiej już nie. Jedyne co można było zaobserwować to spadający z wysokości jego ramienia nadajnik. – Franek Posławski, oficer MFO, odpowiedzialny za eskortowanie doktora Roberta Pasierba podczas zdarzenia.
Incydent K01 polegał na nietypowym zachowaniu SCP-PL-035, które było spowodowane najprawdopodobniej działaniem SCP-PL-178. W zdarzeniu uczestniczył doktor Robert Pasierb. Poniżej znajduje się stenogram przeprowadzonej z nim rozmowy, mającej miejsce od razu po wydarzeniu:
W przesłuchaniu doktora Roberta Pasierba brał udział odpowiedzialny za badania nad SCP-PL-035, doktor ███████ ████████, a także jeden oficer ochrony. Przebieg rozmowy został zapisany przy użyciu standardowego sprzętu rejestrującego.
[Rozpoczęcie Nagrania]
Doktor Robert Pasierb siedzi przy stole, naprzeciwko doktora ███████ ████████.
Dr.███████ ████████ – Dobrze doktorze. Proszę mi powiedzieć, co dokładnie zaszło podczas manifestacji obiektu.
Dr.Robert Pasierb – Manifestacja zaczęła się standardowo. Zatrzymałem się na progu, nie byłem w stanie dostrzec twarzy rozmówcy. Wiedział o wykonywanym przeze mnie zadaniu, ale zgodnie ze swoją naturą wytykał mi popełnione przeze mnie błędy, słusznie zresztą. Jednak kiedy jego ton zaczął robić się coraz ostrzejszy, niespodziewanie przerwał mówiąc, że ktoś go prosił, aby nie naciskał zbytnio na mnie. Następnie kazał mi wziąć leżący przy wejściu bilet do kina i iść.
Dr.███████ ████████ - To faktycznie nietypowe dla tego obiektu. Nigdy nie pozwalał nikomu na samodzielne opuszczenie miejsca manifestacji. Ani nie potrafił wpłynąć na wyposażenie pomieszczenia. Ono zależy od nas. A my z pewnością nie umieszczaliśmy tam biletu do kina. Mogę go zobaczyć?
Doktor Robert Pasierb wyciąga z kieszeni bilet i podaje go doktorowi ███████ ████████. Ten ogląda go przez chwilę po czym oddaje z powrotem.
Dr.███████ ████████ - Tak z pewnością nie należy do któregoś z naszych pracowników. W okolicy nie ma takiego kina, więc jest mało prawdopodobne by zgubił to ktoś podczas przygotowywania manifestacji. Normalnie zatrzymałbym ten przedmiot, ale dyrektor mojego ośrodka powiedział, że ma pan prawo wynieść wszystkie uzyskane przedmioty, jeśli tylko nie są one niebezpieczne. Zanim pana zwolnię, proszę spróbować sobie przypomnieć czy nie zauważył pan jeszcze czegoś.
Dr.Robert Pasierb - Nie. Było ciemno. Mogę co najwyżej dodać, że na odchodne, obiekt kazał mi wrócić później i zakończyć rozmowę jak trzeba.
Dr.███████ ████████ - Rozumiem. To wszystko. Może doktor iść. Chociaż…Podejrzewa doktor kim jest rzeczony ktoś, który wpłynął tak na SCP-PL-035?
Dr.███████ ████████ - Na razie nie. Ale mam nadzieję się tego dowiedzieć.
Obaj badacze ściskają sobie dłonie, po czym doktor Robert Pasierb wychodzi z pomieszczenia.
[Koniec Nagrania]
Rozmowa z SCP-PL-027 miała miejsce dnia 15.07.20██ r. i została przeprowadzona w celu uzyskania dodatkowych informacji o SCP-PL-178. Rozmowę prowadził dr. ████ ████. Odbyła się ona w przechowalni obiektu przy zastosowaniu wszystkich środków koniecznych do interakcji z podmiotem. Całość była rejestrowana przez kamerę umieszczoną na statywie i mikrofon.
[Rozpoczęcie nagrania]
Dr. ████ ████ - Chciałbym abyś udzielił nam informacji o SCP-PL-178.
SCP-PL-027 – Przykro mi, ale nie mogę.
Dr. ████ ████ - Dlaczego?
SCP-PL-027 – Z tego samego powodu dla którego ludzie skonstruowali enigmę.
Dr. ████ ████ - Aby chronić tajemnice? Czy to jakiś rodzaj współpracy między obiektami?
SCP-PL-178 nie odpowiada.
Dr. ████ ████ - A może powiesz nam co oznacza skrót E.U.N, którym oznaczony był plik z wiadomością dla doktora Pasierba?
SCP-PL-027 – To wiadomość dla was wszystkich. Pytanie tylko czy naprawdę chcecie ją odczytać.
Dr. ████ ████ - Mógłbyś wyrazić się jaśniej? To klucz do jakiegoś szyfru?
SCP-PL-027 nie odpowiada na pytanie doktora. Ignoruje także kolejne.
[Koniec Nagrania]
Wydarzenia podczas ostatniej i jedynej manifestacji SCP-PL-178 pokazały, że Fundacja nie jest w stanie się przed nim zabezpieczyć. Ponadto jest zdolny do współpracy z innymi obiektami. Jednak moim zdaniem nie to powinno budzić największy niepokój tylko sposób w jaki przebiegała interakcja z nim, prowadzona przez doktora Roberta Pasierba. Choć podmiot z pewnością jest rozumny, to podejmowane przez niego działania zdawały się niemal przypadkowe: rozmowa z innym artefaktem, wydarzenia w kinie, cytadeli czy w końcu zniknięcie doktora. Choć robią wrażenie, to w zasadzie nie przyniosły obiektowi niczego poza ewentualnym rozbawieniem i satysfakcją, jeśli myśli jak człowiek oraz przyciągnięciem uwagi Fundacji, która szuka teraz sposobu na jego unieszkodliwienie. Jedyne do czego mogę przyrównać takie zachowanie to eksperymenty z myszami w labiryntach. Ale lepiej dla nas wszystkich, żeby ta analogia nie była właściwa.
Dr.F
Kategoria | Zdobyte punkty | Maksymalna ilość punktów |
---|---|---|
Pierwsza wiadomość (kojarzenie i pamięć) | 3 | 3 |
Bilety (współpraca i stres) | 1 | 1 |
Druga wiadomość ( spostrzegawczość i rozumienie) | 2 | 2 |
Ustny komunikat ( Bezwzględność) | 4 | 5 |
Trzecia wiadomość (logiczne myślenie) | 2 | 2 |
Tarcie ( nieszablonowe myślenie) | 0 | 4 |
Razem | 12 | 17 |
Dodatkowe informacje:
Prawie bym zapomniał o dostarczeniu wam wyników gry. Widzę, że już ładnie ją opisaliście, dlatego abyście nie musieli się zanadto męczyć, zamieszczam je od razu tutaj.
(Swoją drogą nie poszło wam tak źle. Ale naprawdę nie macie kogoś lepszego?)
Do następnego razu,
Kreator
Praca autorstwa Futurity
UWAGA!
Informacje odnośnie obiektu, zawarte w raporcie mogą być częściowo lub całkowicie błędne. Do ich korekty został wyznaczony doktor Tomasz Lubski. W razie chęci pozyskania najnowszych informacji o podmiocie należy się z nim skontaktować. Obecnie nie ma także możliwości wypożyczenia artefaktu w celu przeprowadzenia dodatkowych badań.
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-004
Klasa Podmiotu : Bezpieczne
Specjalne Czynności Przechowawcze: Obiekt należy umieścić pośrodku standardowej fundacyjnej przechowalni, o wymiarach 9x9 metrów. W celu zabezpieczenia obiektu przed kradzieżą czy też przypadkową interakcją z pracownikami fundacji, można zamontować zamek kodowy w drzwiach do przechowalni i jedną kamerę nadzoru, wewnątrz niej. Nie są to jednak środki konieczne do zabezpieczenia obiektu gdyż nie jest on zdolny do samoistnego przemieszczania się. Dostęp do niego mogą mieć pracownicy z poziomem upoważnienia 3 lub wyższym. Ponieważ badania wykazały, że obiekt nie stwarza żadnego zagrożenia, dostęp do niego mogą mieć pracownicy z poziomem upoważnienia 1 lub wyższym.
Opis: SCP-PL-004 to biała piłka tenisowa, wykonana ze standardowego materiału, o obwodzie 21cm. Poza śladami zużycia wynikającego najprawdopodobniej z wieloletniego używania nie ma ona żadnych fizycznych charakterystycznych cech. Emituje za to fale elektromagnetyczne o zmiennej częstotliwości (zapis pomiarów i szczegółowe dane dostępne w załącznikach).
Istnienie podmiotu zostało odnotowane dnia 19.08.20██ r. przez agenta polowego Piotra Borowskiego, podczas jego prywatnych zakupów na bazarze przy ulicy █████████████ w mieście ███████████, który natychmiast zabezpieczył artefakt i przewiózł go do ośrodka numer ██, znajdującego się najbliżej miejsca zdarzenia. Co ciekawe, jak wynika z relacji agenta, podmiot ujawnił przed nim swoją anomalną naturę celowo, zarazem nie wywierając na nim żadnego wpływu fizycznego czy psychicznego (pozytywny wynik obserwacji agenta w dniach 19.08 -23.08 20██ ).
SCP-PL-004 najprawdopodobniej cały czas znajduje się w stanie anomalnym, o czym świadczą emitowane przez niego fale elektromagnetyczne, niemające jednak żadnego wpływu na organizmy żywe czy materię nieożywioną (z wyłączeniem nieznacznych zakłóceń sygnału radiowego). Cel ich emisji pozostaje nieznany. Aby doświadczyć właściwego anomalnego oddziaływania obiektu należy zbliżyć się do niego na odległość nie większą niż 8.25 metrów. Możliwa stanie się wtedy interakcja z obiektem polegająca na rozmowie z nim, co jednoznacznie wskazuje na posiadanie przez niego świadomości. Artefakt przesyła swoje wypowiedzi wprost do umysłu odbiorcy za pomocą nieznanego mechanizmu, którego nie da się zarejestrować przy zastosowaniu dostępnego Fundacji sprzętu (emitowane fale nie biorą w tym udziału). Potrafi także reagować na wypowiedzi osoby wchodzącej z nim w interakcję. Jednak w tym celu dany komunikat musi być wypowiedziany na głos. Ponieważ obiekt nie posiada żadnych elementów mogących umożliwić słyszenie, zakłada się, że odczytuje dane komunikaty z umysłu odbiorcy. Nie odczytuje jednak myśli, które nie mają zostać wypowiedziane lub tego nie okazał do tej pory, dlatego uważa się, że odbiera dane komunikaty w momencie, kiedy mózg przetwarza myśli na mowę. Zdaje się on także nie być zdolnym do wprowadzania jakichkolwiek zmian w umyśle odbiorcy lub dotychczas nie korzystał z tych umiejętności. Ponadto obiekt może prowadzić konwersację z większą liczbą rozmówców na raz jednak każdy znajdujący się w polu oddziaływania będzie odbierał jego wypowiedzi, których treść będzie brzmiała tak samo dla każdego słuchacza.
Uwagi końcowe: Obiekt zdaje się nie stwarzać żadnego zagrożenia. Rozmowy prowadzone z nim przez pracowników klasy D i obserwacje, którym później ich poddano, wykazały, że nie manipuluje on ludzkim umysłem w żadnym stopniu, a odbyte konwersacje często dobrze wpływały na personel (zapis odbytych rozmów dostępny w załącznikach). Nie jest on także zdolny do przemieszczania się, więc ucieczka jest mało prawdopodobna. Jedynym czynnikiem powstrzymującym badania z udziałem personelu naukowego jest trudna do jasnego określenia ocena faktu, że obiekt ujawnił i poddał się Fundacji dobrowolnie.
[EDYTOWANO]
Po dogłębnym zapoznaniu się ze sprawą, dnia 21.11.20██ r. zadecydowano o przeprowadzeniu eksperymentów z udziałem personelu naukowego.
Załączniki:
W związku z licznymi zapytaniami o czas zakończenia moich badań i postępach w nich czynionych, stawianych przez kolegów z innych placówek, dołączam tą notatkę do załączników aktualnej wersji raportu.
Stworzenie nowej wersji raportu jest niezwykle trudne ze względu na ostanie wydarzenia mające miejsce w ośrodku numer 20. Od ich zakończenia wszelkie próby nawiązania kontaktu z podmiotem kończą się niepowodzeniem. Niemniej obiekt wciąż emituje fale elektromagnetyczne, więc można założyć, że nie uległ zniszczeniu i po prostu nie godzi się na kontakt z nami (warto zauważyć, że emitowane fale zdają się stawać coraz słabsze, ale na razie wahania są na tyle małe, że mieszczą się w błędzie pomiaru). W wyniku wspomnianych już wydarzeń zniszczeniu uległa też znaczna część dokumentacji artefaktu, a pliki stanowiące załączniki raportu uległy uszkodzeniu i nie można ich odczytać. Wyjątkiem zdaje się być dziennik badań, który niestety zabezpieczony jest przy użyciu nieznanych fundacji procedur, a próby złamania tych zabezpieczeń skończyły się niepowodzeniem.
Z powyższych powodów prace nad nowym raportem posuwają się niezwykle powoli. Jeśli ktoś wie jak je ruszyć, proszę o kontakt z sekretariatem mojego ośrodka. W innym wypadku, proszę nie zawracać mi głowy.
Doktor Tomasz Lubski
Plik uszkodzony.
Odczyt niemożliwy.
Proszę skontaktować się z administratorem sieci.
Plik uszkodzony.
Odczyt niemożliwy.
Proszę skontaktować się z administratorem sieci.
Typ pliku: Notatnik
Właściciel: Doktor Bartosz Obły
Wpisy:
Log 1
Dnia dzisiejszego, do placówki dostarczono nowy obiekt, oznaczony jako SCP-PL-004. Wyglądem przypomina zwykła piłkę tenisową, ale już zaobserwowaliśmy, że emituje fale elektromagnetyczne. Trzeba będzie je zbadać. Ponadto komunikuje się on z ludźmi w sposób przypominający telepatię. Trzeba uważać. Nie wiadomo jaki ma wpływ na ludzki umysł.
Log 2
Dziwna sprawa. Agent, który wykrył obiekt, twierdzi, że ten sam ujawnił się przed nim, mówiąc: ,,Hej, podejdź tu na chwilę". Czyżby chciał do nas trafić? Skąd wiedział, że agent pracował dla fundacji? Czyżby potrafił odczytywać ludzkie myśli? I czemu chciał być wykryty? Za chwilę przesłucham sprzedawcę ze stoiska. Może będzie coś wiedział.
Log 3
Przesłuchanie sprzedawcy nic nie dało. Ruszyliśmy już z testami z udziałem pracowników klasy D. Na razie udało nam się ustalić odległość do której obiekt jest zdolny wpływać na ludzi. 8.25 metra. Nie za dużo. Treści pierwszych rozmów są niezwykle błahe. Przypominają konwersacje obcych ludzi, którzy spotkali się na przystanku i rozmawiają ze sobą w oczekiwaniu na autobus. Niemniej wygląda na to, że pracownicy klasy D, polubili obiekt, pomimo jego formy piłki tenisowej. Poza tym brak widocznego wpływu artefaktu na ich psychikę. Podjęliśmy decyzje o poddaniu ich tygodniowej obserwacji.
Log 4
Przeprowadziliśmy szereg rozmów z udziałem pracowników klasy D. Wszystkie wykazały, że obiekt jest nieszkodliwy. Dobrze rozumie ludzi i jest świetnym mówcą jednak jego jedyną zdolnością zdaje się być właśnie możliwość komunikowania z ludźmi. Nie odczytuje jednak myśli, które nie mają zostać wypowiedziane ani nie manipuluje ludzką psychiką. Rozpoczynamy przygotowania do testów z udziałem personelu naukowego.
Log 5
Dziś po raz pierwszy odbyłem rozmowę z obiektem. Poprosił aby mówić do niego Franek. Trzeba przyznać, że robi sympatyczne wrażenie. Rozmowa tyczyła się tematów ogólnych. Pomijając słowa SCP-PL-004, które słyszałem w swojej głowie, nie odczuwałem, żadnej innej jego ingerencji. Co ciekawe, widząc moje początkowe zmieszanie związane z odbieraniem jego słów, nadał im taki ,,ton", że wyraźnie odróżniały się od moich myśli. Bez problemu orientowałem się, które wypowiedzi należą do niego, a które do mnie. Odnotowałem to w załączniku dotyczącym odbytych rozmów.
Log 6
Obyłem już 25 rozmów z obiektem, podczas których dobrze się poznaliśmy. Opowiedział skróconą wersję swojej drogi, którą przebył jako piłka. Wyjaśnił też, że poddał się agentowi ponieważ wiedział, że ludzie z Fundacji wysłuchają go bez zbędnego uszczerbku na zdrowiu. Dowiedział się o niej przypadkiem jakiś czas temu. Zapytany skąd wiedział, że agent Borowski pracował dla nas, odparł, że to po prostu było czuć. Poproszony o rozwinięcie tego zagadnienia wyjaśnił, że agent na tyle intensywnie myślał o pracy, że odebrał jego myśli. Spróbował także wyjaśnić w jaki sposób odbywa się komunikacja między nami, ale niestety nie udało mi się tego dobrze zrozumieć. Zaproponował żeby zgromadzić w przechowalni zespół specjalistów aby Fundacja mogła to zrozumieć, ale nie jestem pewien czy możemy mu na tyle zaufać. Równie dobrze mógł do tej pory nie zaprezentować nam wszystkiego.
Log 7
Dzisiaj miło miejsce dziwne zdarzenie. Została naruszona jedna z przechowalni w naszym ośrodku i obiekt zdołał wyrwać się na wolność. Wszystko wskazywało na to, że nie obędzie się bez ofiar przy próbie jego zabezpieczenia, kiedy po prostu sam się zatrzymał. Przed przechowalnią SCP-PL-004. Jak tylko uprzątniemy bałagan związany z całym zdarzeniem, porozmawiam o tym z moim obiektem.
Log 8
Zapytałem SCP-PL-004 czy to on powstrzymał uciekający podmiot. Potwierdził. Kiedy zapytałem jak to zrobił, odparł, że po prostu z nim porozmawiał i uspokoił go. Dodał, że agresja wynika ze strachu i niezrozumienia, a on woli uniknąć ofiar. Stwierdził, że ,, wy powinniście to rozumieć". Wyglądało jakby chciał coś dodać, ale się powstrzymał. Zapytany jak mógł rozmawiać z obiektem z takiej odległości odparł, że z obiektami anomalnymi ma lepszą więź. Mówiąc to wydał się smutny. A przynajmniej ja to tak odczułem. Zresztą to nieistotne. Trzeba zastanowić się nad poszerzeniem przechowalni.
Log 9
Podczas kolejnych rozmów SCP-PL-004 zwrócił mi uwagę jak bardzo Fundacja nie rozumie obiektów, które trzyma. Mówił, że powinniśmy przestać traktować je jak dzikie bestie i powinniśmy spróbować z nimi współpracować dla wspólnego dobra. Podkreślił, że nie ze wszystkimi uda się porozumieć od razu, ale jest to możliwe z pomocą obiektów takich jak on.
Odparłem mu, że nie możemy ryzykować. Obiekty od razu wykorzystałby sytuację i uciekły siejąc zniszczenie. Nieco gniewnie odparł, że to nie prawda i podał siebie za przykład. Coś w tym jest, ale nie sądzę by mógł teraz uciec. Zwłaszcza, że odsunęliśmy od niego wszystkie pobliskie obiekty.
Log 10
Wczoraj po powrocie do domu wciąż myślałem nad słowami SCP-PL-004, ale w końcu stwierdziłem, że obiekt musiał poczuć się bezradnie, nie mogąc wyjść ze swojej przechowalni i dlatego namawia do uwalniania obiektów anomalnych. O tym jak bardzo się myliłem przekonałem się dopiero wtedy, gdy mój długopis poprosił by zabrać go z powrotem do przechowalni.
Log 11
Kiedy tylko SCP-Pl-004 powrócił do przechowalni, przeniósł się ponownie na piłkę tenisową. Długopis utracił wówczas większość anomalnych właściwości(a przynajmniej takie sprawiał wrażenie), oprócz emitowania przez niego fal elektromagnetyczny. Obiekt twierdził, że to normalny ślad jego obecności i niedługo zniknie. Niemniej i tak będziemy się przyglądać długopisowi przez jakiś czas. A przynajmniej reszta zespołu, bo ja trafiłem pod obserwacje, kiedy tylko to zgłosiłem. Wykorzystam ten czas do uzupełnienia raportu, zwłaszcza, że obiekt chyba nie wpłyną na mnie w żaden sposób. Jednak jak się zastanowić to kiedy szedłem zgłosić całe zdarzenie, to czułem coś w rodzaju wewnętrznej niechęci. Pytanie tylko czy to wpływ obiektu czy też zwykła niechęć przed przyznaniem się do tak poważnego uchybienia.
Log 12
Moja obserwacja została zakończona, wracam do pracy. Nie działo się ze mną nic dziwnego. Może pomijając niejasny niepokój, uczucie, że coś jest nie tak, które nawiedzało mnie od czasu do czasu. Ale i tak pozwalają mi na dalsze kontakty z obiektem, choć pewnie będą mnie bacznie obserwować. Nie dziwię się.
Log 13
Wróciłem do rozmów z obiektem z zastosowaniem nowych środków bezpieczeństwa, biorących pod uwagę jego zdolność do przemieszczania się między małymi przedmiotami. Coraz usilniej przekonuje mnie do współpracy z obiektami i czasami łapię się na tym, że przyznaje mu rację. Być może wynika to z tego, że jest dobrym mówcą, ale może to być też skutek subtelnych manipulacji umysłem. Na wszelki wypadek poszerzę raport o te spostrzeżenia.
Log 14
Dziwna sprawa. Nie jestem w stanie przesłać uzupełnionej wersji raportu do Fundacyjnej sieci, a technicy są bezradni. Na szczęście problem tyczy się tylko bazy danych, wszystkie zabezpieczenia działają bez zarzutów. SCP-PL-004 robi się coraz bardziej stanowczy w swoich propozycjach kooperacji, choć trzeba przyznać, że trzyma poziom rozmowy i używa logicznych argumentów. Wydają się bardzo logiczne, ale oczywistym jest, że ten pomysł jest niemożliwy do realizacji.
Log 15
Coraz częściej myślę o pomyśle podmiotu. Nieustanie przewijają mi się przed oczami potencjalne korzyści. Ponadto zaczynam współczuć przetrzymywanym obiektom. Jestem prawie pewien, że to wpływ SCP-PL-004. Uzupełnienie raport o te spostrzeżenia i poddam się obserwacji. Prawdopodobnie w ogóle wycofam się z badań.
Log 16
Odciąłem się od obiektu już kilka tygodni temu, ale wciąż rozmyślam nad losem zabezpieczonych artefaktów. Czyżby to naprawdę były moje myśli? Jestem zbyt daleko od obiektu aby mógł na mnie wpływać. Czyżby zaprogramował mnie w jakiś sposób? Z drugiej strony podczas obserwacji, byłem badany pod tym kątem i nic nie wykryto. Jednak ostatnio nasza sieć nie działa najlepiej. Nie mogę już nawet posłuchać muzyki, bo coś powoduje zakłócenia w sygnale.
Log 17
Moje rozmyślania nie ustają. Coraz bardziej pomysł wydaje mi się sensowny. W sumie istnieją obiekty, które współpracują z Fundacją lub są przetrzymywane dobrowolnie. Z każdą chwilą jestem coraz bardziej przekonany, że to może się udać. Ale myślę to ja czy ktoś każe mi tak myśleć? Na wszelki wypadek jutro poproszę o środek amnezyjny, ale najpierw chciałbym porozmawiać z SCP-PL-004, żeby zapytać go czemu jego zdaniem Fundacja nie realizuje współpracy z obiektami jeśli jest to tak opłacalne. Mam nadzieję, że się zgodzą. Będą mnie pilnować, zapiszą odpowiedź, a potem i tak wymażą mi pamięć niwelując ewentualne negatywne skutki. Skorzystają na tym. Tak sądzę.
Log 18
Odmówili. Jednak w nocy nieoczekiwanie jeden ze strażników zabrał mnie do obiektu. Nie wiem jak się mu to udało, ale jestem mu niezwykle wdzięczny. Obiekt wytłumaczył mi, że niechęć Fundacji do współpracy wynika z wpływu niesławnego obiekt SCP-PL-001, będącego jej fundatorem. Ten podmiot dąży do bezpośredniej konfrontacji ludzi z anomaliami tak by móc kontrolować obie strony. Ale niektórzy, tak jak SCP-PL-004, wiedzą o tym i się mu sprzeciwiają. Teraz wiem, co muszę zrobić. Pomóc SCP-PL-004. Trzeba jednak działać szybko, nim ktoś zauważy, że obiekt wyjawił prawdę.
Log 19
Za radą SCP-PL-004, czyli Franka, próbowałem załatwić sprawę w sposób pokojowy i normalny. Jednak dyrektor ośrodka nie zgodził się na program współpracy, nie dając mi nawet przedstawić logicznych argumentów i nakazał natychmiastowe podanie środka amnezyjnego. Wydał także polecenie terminacji Franka. Najwyraźniej całe kierownictwo jest pod wpływem SCP-PL-001. Wygląda też, że to koniec walki o prawdę.
Log 20
Na szczęście okazało się, że Franek ma więcej zwolenników. W zasadzie to jakieś 90% ośrodka stanęło w jego obronie, kiedy próbowali go zniszczyć. Jak się dowiedziałem, udało mu się przekonać też innych członków zespołu badawczego, a ci zapoznali go z resztą pracowników. Oczywiście trochę to trwało, ale dali radę, a nikt ich nie złapał bo ci, którzy mogliby to zrobić byli już dawno po ich stronie. W zasadzie rozmowy z Frankiem uniknęło tylko ścisłe kierownictwo. Ich strata.
Log 21
Udało się nam zająć ośrodek. Niestety kierownictwo zdołało uciec, więc możemy się spodziewać nie długo głównych sił Fundacji. Na razie jednak uwolniliśmy przetrzymywane obiekty. Część nas opuściła, ale reszta została i zaoferowała nam pomoc. Na pewno się przyda.
Log 22
Przybyły pierwsze jednostki MFO. Próbowaliśmy przekonać ich do rozmowy z Frankiem, ale odmówili. Nakazali nam oddanie broni i zniszczenie obiektu. Kiedy wysłaliśmy do nich człowieka, niosącego kabel, po którym miał się do nich dostać Franek, po prostu go zastrzelili. Potwory. Ośrodek jest gotowy do obrony.
Log 23
Nasi zmanipulowani przeciwnicy prowadzą bezskuteczne oblężenie, które utrudnia im fakt, że nie używają ciężkiego sprzętu aby unikać przyciągnięcia uwagi. Ponadto ośrodek jest nowy i dobrze wyposażony. Nie bez znaczenie pozostaje też współpraca z obiektami koordynowana przez Franka. Zdaje się, że pomagają nam też podmioty, które wcześniej wyszły na zewnątrz, o czym świadczą przechwytywane przez nas komunikaty o ,,nieidentyfikowanych siłach przeszkadzających w prowadzeniu operacji".
Log 24
Przechwyciliśmy komunikat, z którego wynika, że zamierzają zbombardować ośrodek, pomimo ryzyka dekonspiracji, jakie taki środek stwarza. Już zaczęli wycofywać jednostki. Ale jesteśmy na to gotowi. Od kilku dni pracujemy nad planem awaryjnym.
Log 25
To pewnie ostatni wpis. Odebraliśmy komunikat o starcie samolotu. Ale to bez znaczenia. Nasi oponenci nie wiedzą, że już przegrali. Mogą nas zabić, ale nie zniszczą idei, która tak wadzi SCP-PL-001, obiektowi który nimi kieruje. Przetrwa ona wraz z Frankiem, którego wysłaliśmy daleko stąd przy użyciu maszyny, stworzonej dzięki współpracy ludzko-podmiotowej. Przetrwają też moje zapiski, które są zabezpieczone tak, że może je otworzyć tylko Franek. Jeśli je czytasz, to dzięki jemu.
Nie obawiaj się go. Wiem, że z moje słowa tworzą obraz, który sugeruje, że Franek wyprał nam umysły i wykorzystał nas. Ale on nie chce tobą manipulować. Czy gdyby taki był jego cel, pokazywał by Ci ten dziennik? Czy takie zapisy mogą przekonywać kogoś do niego? A mimo to je przeczytałeś. Ponieważ Frankowi zależy na prawdzie. Na tym byś miał pełen pogląd na sytuację.
Zresztą on sam Ci to wszystko wytłumaczy. Na razie może milczeć by dać ci możliwość przemyślenia tych słów. Ale w końcu przemówi. A potem sam zadecydujesz, co chcesz zrobić. Zero przymusu.
Jedyne co musisz to po prostu go wysłuchać.
Koniec Wpisów
Praca autorstwa Futurity
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-016
Klasa Podmiotu: Bezpieczne
Specjalne Czynności Przechowawcze: Obiekt nie wymaga specjalnych zabezpieczeń. Powinien być przechowywany w standardowej przestrzeni magazynowej danego ośrodka. Dostęp do niego przysługuje pracownikom z poziomem upoważnienia 3 lub wyższym.
Opis: SCP-PL-016 to klucz do drzwi o długości 5 cm, zakończony okręgiem z wycięciem środku, w kształcie koła o średnicy 0.5 cm. Wykonany jest ze standardowego stopu miedzi. Nie posiada on żadnych cech charakterystycznych oprócz zgięcia, powstałego w wyniku działania znacznej siły o charakterze punktowym.
Obiekt został pozyskany dnia 24.08.20██ o godz. 9.00 przez dr. Edmunda Slovaka. Dokładne pochodzenie nie jest jednak znane, gdyż doktor odkrył podmiot próbując otworzyć drzwi do swojego biura. Zorientował się wówczas, że klucze, których zwykle używał, zostały zastąpione przez artefakt, przy czym zapewnił, że przed wejściem do Ośrodka upewnił się, iż znajdują się one w jego kieszeni. Przeprowadzone w tej sprawie śledztwo nie wykazało kto lub co dokonało podłożenia podmiotu. Odkryto natomiast, że wszystkie fragmenty nagrań z dnia zdarzenia, na których powinien widoczny być doktor Slovak, zostały zastąpione scenami treningowymi z filmów walki.3 Przeprowadzono także obserwację doktora, zakończoną po 10 dniach, podczas której nie stwierdzono jakiegokolwiek niepożądanego wpływu podmiotu.
Aby wywołać anomalne działanie SCP-PL-016, należy umieścić go w zamku dowolnych drzwi. Warto odnotować, że jego wielkość czy kształt nie mają znaczenia. W zależności od sytuacji obiekt albo zawiśnie w powietrzu albo wniknie w materię, tak jakby był wsuwany w znajdujący się w tym samym miejscu, niewykrywalny zamek. Następnie należy przekręcić podmiot, czemu towarzyszy odgłos przesuwanego rygla. Po wykonaniu tej czynność trzeba otworzyć drzwi.
Niezależnie od tego co znajdowało się za nimi wcześniej, w czasie manifestacji prowadzą do małego pomieszczenia o wymiarach 10mx5m i wysokości 8m, określanego przez badaczy jako „hol”. Po przeciwległej stronie pokoju od wejścia, na szarej ścianie, wisi plakat przedstawiający zieloną polanę, z naklejonymi nań pomarańczowymi literami, układającymi się w napis „Nie ograniczaj się”. Poniżej znajduje się ekran marki ████, o przekątnej 40 cali, wyświetlający napis „Obuwie zmień”. Pod spodem umieszczony jest rząd plastikowych krzeseł i kosz zawierający tenisówki o białych podeszwach.4
Zarówno z lewej jak i prawej strony pomieszczenia znajdują się dwa przejścia do sąsiednich pokoi. Jednak przekroczenie któregokolwiek z nich wywołuje zazwyczaj stres i dezorientację. Ich przyczyną jest świadomość faktu, że przestrzeń do której się trafiło, nie odpowiada tej widzianej przed wejściem do pokoju. Przekroczenie progu powoduje bowiem przeniesienie do przypadkowego pomieszczenia. Ta niepewność sprawia, że liczba przejść koniecznych do opuszczenia manifestacji jest niemożliwa do określenia.
Powoduje to niepewność prawdopodobieństwa, w której gubią się nie tylko ludzie, ale też fale radiowe, co uniemożliwia skuteczna komunikację ze światem zewnętrznym. Ponadto z powodu panujących wewnątrz manifestacji warunków, urządzenia elektroniczne łatwo ulegają uszkodzeniu.5 Dlatego jedynym stosunkowo pewnym sposobem badania wnętrza manifestacji są relacje testerów, a także sporządzone przez nich odręczne notatki.
Dzięki wspomnianym powyżej materiałom udało się ustalić, że każde pomieszczenie zawsze posiada tylko jedno przejście zza którym widać „hol”, a także własne rozmiary, inne dla każdej przestrzeni. W pokojach panują odmienne warunki, w oparciu o które zostały one opisane i podzielone na kategorie. Ich pełna lista znajduje się w załącznikach.6 Warto zauważyć, że w omawianych przestrzeniach pojawiają się przedmioty wszelkiego rodzaju, począwszy od rzeczy codziennego użytku na pojazdach skończywszy. Ponadto możliwe jest zarówno wnoszenie obiektów spoza obszaru manifestacji jak i wynoszenie tych powstałych na jej obszarze.
Wiadomo także, że przestrzenie te istnieją nawet po zakończeniu manifestacji7, o czym świadczą relacje testerów, pozostawionych wewnątrz nich po dokonaniu tej czynności. Niemniej podczas prób ustalenia położenia tychże pomieszczeń, uzyskiwano współrzędne miejsca, w którym wchodzono w interakcje z podmiotem.
Uwagi końcowe: Choć pozyskanie obiektu i jego natura zdają się sugerować świadome działanie, nieznanego Fundacji bytu, jego cel pozostaje niejasny. Sytuację do pewnego stopnia klaryfikuje nagranie, pozyskane podczas jednej z manifestacji8.
Załączniki
Są to pomieszczenia posiadające najwyższą śmiertelność wśród testerów.9. Charakteryzują się one zaburzeniami wszelkich praw fizyki, przy czym stopień nasilenia tych anomalii różni się w zależności od manifestacji. Poniżej znajduje się lista stanowiących największe zagrożenie pokoi tego typu:
Rozmytego położenia cząsteczek
W takich pokojach cząsteczki losowo zmieniają swoje położenie w nieregularnych odstępach czasu. W skrajnych przypadkach występuje też zjawisko bilokacji cząsteczek.Punktowego zaburzenia czasu
W pomieszczeniach tego typu upływ czasu ulega zakrzywieniu jednak anomalia skupia się zwykle na konkretnym wycinku przestrzeni lub obiekcie. W miejscu jej oddziaływania czas może ulec przyspieszeniu, spowolnieniu lub całkowitemu zanikowi.Losowych Prędkości
Materia znajdująca się w takich pokojach otrzymuje różną prędkość, mogącą dochodzi nawet do tej posiadanej przez światło. Choć zaburzenie to skupia się zwykle na całych obiektach, znane są przypadki nadania różnych prędkości, poszczególnym zbiorom cząsteczek składających się na dane ciało.Zaburzonego środka przyciągania grawitacyjnego
W przestrzeniach tego typu przypadkowe ciało lub ciała zyskują własne pola grawitacyjne, czemu zwykle towarzyszy zanik ziemskiego przyciągania. Siła ich oddziaływania jest różna, jednak często wynosi ona więcej niż 1g.
Pokoje tego typu stanowią umiarkowane zagrożenie ponieważ wywołują one śmierć testerów jedynie w skrajnych przypadkach. Są powiązane z psychiką przebywającej w nich ludzi. Takie pomieszczenia przeważnie łączą w sobie cechy pokoi bazowych, których lista znajduje się poniżej:
Względnej doskonałości
Przebywający w tych przestrzeniach jest w stanie przy użyciu samej myśli nadać przedmiotom możliwie najlepszą formę. Doskonałość tych przedmiotów zależy od zdolności i wiedzy przebywającego w pokoju. Z tego powodu zmiany mogą tyczyć się różnych sfer takich jak: aspekty techniczne, design czy funkcjonalność.Cieni idei
W pomieszczeniach tego typu materializacji ulegają wszelki niezrealizowane pomysły i projekty przebywającego w nich. Mogą się one tyczyć wszelkich dziedzin: urządzeń technicznych, sztuki, budownictwa, a także podróży, spraw matrymonialnych, a nawet przestępstw, morderstw czy samobójstw. Jest to jedyne pomieszczenie, z którego nie da się wynieść powstałych w nim rzeczy.10Kreacyjne
Przebywający w tych pokojach jest w stanie powołać do istnienia każdy obiekt, który potrafi sobie wyobrazić. Powstałe w ten sposób ciała są jednak dokładnym odzwierciedleniem myśli znajdującego się w pokoju, dlatego też w celu osiągnięcia zamierzonych efektów, konieczna jest znaczna precyzja, trudna do osiągnięcia w przypadku złożonych ciał.11
Są to przestrzenie obniżające czujność testerów i wzbudzające w nich uczucie ulgi, co może mieć związek z brakiem stwierdzonych zgonów w pomieszczeniach tego typu. Swoim wyglądem przypominają muzealne sale wystawowe i zdają się pełnić podobną funkcję. Z tego powodu ich podział został oparty na podstawie poruszanych przez nie zagadnień. Ich lista znajduje się poniżej:
Sala ewolucji
Sale te wypełnione są szklanymi pojemnikami różnej wielkości. W ich wnętrzu znajdują się zanurzone w formalinie zwierzęta i rośliny. Często przypominają one współcześnie występujące gatunki, jednak posiadają od nich odmienną budowę ciała czy wygląd. Pojemniki zawsze posiadają opis informujący o regionie występowania, okresie pochodzenia, przy czym często wybiega on w czasy przyszłe, a także o warunkach środowiskowych, w których dany organizm się rozwijał.12Sala myśli
Na środku sali znajduje się metalowa tabliczka informująca, że zgromadzono w niej myśli mające znaczący wpływ na obecny kształt rzeczywistości. Przebywający w sali otrzymuje losowe cytaty, dopóki nie skoncentruje się na konkretnych kategoriach. Zadanie te utrudnia fakt, że owe myśli są umieszczane bezpośrednio w pamięci krótkotrwałej.13Sale wykładowe
W salach tych można spotkać organizmy żyjące na ziemi dokładnie w momencie, któregoś z wielkich wymierań. Ich inteligencja została zwiększona do stopnia umożliwiającego komunikację. Te, które żyją w środowiskach wodnych lub z innych przyczyn nie mogą formułować słów, posiadają urządzenia tłumaczące. Z chęcią dzielą się z przybyłymi swoimi doświadczeniami z chwil wielkich katastrof będących zagładą większości ówczesnego życia i czasów, które nadeszły bezpośrednio po nich. Organizmy te odmawiają opuszczenia sali i reagują agresywnie na próby odebrania im urządzeń tłumaczących.
W niniejszym załączniku spisano obserwacje, które nie zostały potwierdzone przez co najmniej 3 testerów, podczas różnych manifestacji lub nieuszkodzone urządzenie rejestrujące. Z tego powodu są to niepewne informacje, które nie mogły zostać umieszczone we wcześniejszej części tegoż raportu. Zostały jednak uznane za warte opisania ze względu na pozyskane podczas nich potencjalne informacje, mogące pomóc zrozumieć obiekt.
- Odnotowano zaobserwowanie pomieszczenia zapełnionego serwerami, na których, według opisujących je tabliczek, przechowywane były różnego typu programy komputerowe w tym sztucznej inteligencji. Ponieważ relacja ta pochodzi tylko od jednego testera, którego sprzęt rejestrując uległ uszkodzeniu, pomieszczenie nie może zostać wprowadzone do spisu pokoi. Roboczo uznawany jest za wariację przestrzeni typu „sala ewolucji”.
- Dostępna jest relacja jednego z testerów o pokoju sprawiającym wrażenie opuszczonego od dziesiątek lat. W jego suficie znajdować się miała dziura, a pod nią,w małym zagłębieniu na podłodze, czarna substancja o kwiatowym zapachu. Przez dziurę tester miał ponoć widzieć jasny okrąg, przypominający słońce jednak znacznie od niego mniejszy i bladszy, na który powoli nasuwała się zielona chmura gazu. Ponieważ zaczął odczuwać zawroty głowy, tester opuścił pomieszczenie nim poczynił dalsze spostrzeżenia.
- Odkryto także pomieszczenie mieszczące w sobie małe miasteczko wraz z niebem i odwzorowaniem pór dnia jak i warunków pogodowych. Gdyby informacja ta okazała się prawdziwa byłby to największy znany pokój, prawdopodobnie typu Cieni idei. Niestety, kamera przesyłająca obraz za pośrednictwem kabla, której używał wówczas tester, okazała się nieskuteczna.14
Nagranie zostało pozyskane przez testera D-1918, który jako pierwszy znalazł się w pokoju typu sala wykładowa. Przez znajdujące się tam stworzenia, został poprowadzony do planktonu, umieszczonego w słoju wypełnionym wodą, który nakazał mu zabranie leżącego obok starego dyktafonu, z kasetą w środku. Gdy tester opuszczał pomieszczenie, rzeczony plankton miał powiedzieć: „Naprawdę warto było poświęcić dawny świat dla takich następców”.
Dyktafon to model popularny w Polsce w latach 70 XX wieku, nieznanego producenta. Dźwięk na znajdującej się w nim kasecie był początkowo niezrozumiały. Po jego przyspieszeniu i puszczeniu od tyłu, udało się uzyskać zrozumiały komunikat, dostępny poniżej.
Praca autorstwa Futurity
Identyfikator podmiotu: SCP-PL-084
Klasa Podmiotu: Euclid
Specjalne Czynności Przechowawcze: W razie nieuzasadnionej manifestacji obiektu na sprzęcie komputerowym należącym do Fundacji lub jej pracowników o poziomie upoważnienia co najmniej 3, powinien automatycznie uruchomić się program GOSK. Jeśli nie jest on zainstalowany na używanym urządzeniu lub nie zadziała, należy niezwłocznie powiadomić zespół badawczy właściwy dla artefaktu oraz centralny odział prawny Fundacji i powstrzymać się od jakichkolwiek interakcji z podmiotem. W pozostałych przypadkach podejmuje się działania zgodne z postanowieniami dokumentu U-1. Jeśli odnotowana zostanie obecność "odmienionego" należy sprowadzić pracowników ochrony, posiadających certyfikaty typu O, będących najbliżej miejsca zdarzenia.
Opis: SCP-PL-084 jest bytem dobrze poznanym przez Fundację, ale zrozumianym przez nią w małym stopniu. Działa za pośrednictwem portali społecznościowych, zawsze według tego samego schematu i niewątpliwie jest inteligentny oraz posiada samoświadomość. Nigdy nie udało się z nim skonfrontować bezpośrednio, w związku z czym nie sposób stwierdzić czy posiada jakąkolwiek fizyczną formę czy też jest to byt niematerialny. Jedyny znany wizerunek obiektu to używany przez niego awatar, załączony do niniejszego raportu.
Manifestacja podmiotu rozpoczyna się od ukazania osobie będącej zalogowanej na konto w dowolnym serwisie społecznościowym, okna dialogowego, prezentowanego jako nowa usługa portalu, zwana „dump it”. Reklamuje ją tekst mówiący, że wystarczy by użytkownik napisał z jakiej cechy swojego charakteru jest niezadowolony, a program w łatwy i szybki sposób, pomoże mu się od niej wyzwolić.
Jeśli wchodzący w interakcje tego dokona, zostaje natychmiastowo pozbawiony wszystkich wspomnień i upodobań, które wzmacniały w nim niepożądaną cechę. Następnie obiekt zaczyna zachęcać użytkownika do pozbawienia się innych niechcianych aspektów charakteru.15 Byt powtarza tą czynność aż dana osoba zostanie pozbawiona całości lub znacznej części swej osobowości. Gdy uda mu się osiągnąć ten efekt lub użytkownik odmówi dalszego korzystania z programu, obiekt zamyka okno dialogowe i maskuje swoją obecność w systemie.
Ludzie, którzy znaleźli się pod wpływem SCP-PL-084 są określani przez Fundację jako „odmienieni”. Odznaczają się oni niemal całkowitym brakiem wspomnień, ciekawości, dużą uległością, a przy tym zdolnością do zachowania spokoju w stresowych sytuacjach i przyspieszonymi odruchami bezwarunkowymi.
Metoda stosowana przez obiekt, w celu „odmieniania” pozostaje nieznana. Badania wykazały, że nie następują żadne zmiany w budowie mózgu czy gospodarce hormonalnej. Jednak z nieznanych przyczyn neurony zawierające utracone informacje, choć nieuszkodzone, pozostają nieaktywne.
Ponadto wiadomo, że byt jest w stanie oddziaływać na wielu ludzi jednocześnie. Nie udało się ustalić jakim ograniczeniom podlegają jego możliwości.
Historia badań nad podmiotem: Nie wiadomo od jak dawana podmiot prowadzi swoją działalność. Wynika to z umiejętnego zacierania śladów swojej działalności przez SCP-PL-084, a także usuwania wiadomości na jego temat, które wysyłali administratorom stron użytkownicy, odmawiający skorzystania z „dump it”. Pomimo tych działań, jego aktywność była sporadycznie odnotowywana przez portale społecznościowe lecz bagatelizowano ją, uznając za niegroźnego wirusa.
Wszystkie wymienione powyżej czynniki sprawiły, że odkrycia obiektu dokonano dopiero 13.11.2008 roku, kiedy to podjął on się „odmienienia” syna doktora Jindřicha Bvorzaka, pracownika naukowego czeskiej filii Fundacji.
W latach 2008-2014 prowadzone były badania zmierzające do zabezpieczenia bytu. Cel ten nie został osiągnięty, ponieważ przy każdej próbie namierzenia bytu, uzyskiwano lokalizację serwera portalu dotkniętego działalnością podmiotu. Tymczasem na wskazanych urządzeniach nie udało się wykryć żadnych śladów obecności obiektu, nawet gdy działania te były przeprowadzane w trakcie obserwowanej manifestacji. Pomimo niewykonania głównego zadania, wiedza zebrana przez zespół naukowy, pozwoliła na stworzenie programu GOSK.
14.10.2014 roku został zainstalowany na serwerach największych stron, a w kolejnych miesiącach obejmowano nim pozostałych przedstawicieli mediów społecznościowych. Dzięki temu GOSK mógł skutecznie realizować swoje zadanie, polegające na wykrywaniu wiadomości przysyłanych przez SCP-PL-084 i zamykaniu ich, nim użytkownicy wejdą w interakcję z podmiotem. Początkowo pozwoliło to znacząco ograniczyć tempo przyrostu liczby ludzi „odmienionych”.
W styczniu 2015 roku skuteczność programu zaczęła spadać. Obiekt okazał się być zdolny do przeprowadzania zmian w kodzie generowanego przez siebie okna, w sposób umożliwiający oszukanie GOSK-u. Niemal natychmiast po wprowadzeniu przez Fundację łatek naprawiających problem, byt dokonał modyfikacji czyniących jego działania trudniejszymi do wykrycia. Konieczne okazały się coraz częstsze aktualizacje wywołujące równie szybką odpowiedź podmiotu. Sytuacja ta generowała coraz większe koszty i osiągnęła swe apogeum w lutym 2016 roku, kiedy to wydatki na GOSK stanowiły 10% środków z funduszu informatycznego, w skali globalnej.
Aby rozwiązać zaistniałą sytuację 2.03.2016 roku Rada 05, na specjalnym zgromadzeniu, zadecydowała o modyfikacji głównych zadań programu. Od tej chwili oprócz zamykania okien dialogowych bytu, wysyłał wiadomości z zaproszeniem na negocjacje na adres IP, z którego zostały nadane.
Po miesiącu na wskazany przez Fundację serwer nadszedł komunikat ze strony podmiotu. Po dokonaniu wstępnych ustaleń, dnia 15.04.2016 roku odbyły się właściwe rozmowy między bytem, a Fundacją, reprezentowaną przez Radę 05. W ich wyniku doszło do zawarcia porozumienia pomiędzy stronami.16
W jego myśl byt zobowiązywał się do ograniczenia swej aktywności do zakresu przewidzianego w umowie, a także dokładnego informowania Fundacji o wszystkich dokonanych „odmienieniach”. W zamian Fundacja zaprzestała stosowania GOSK-u, oprócz określonych wyjątków. Ponadto ukrywa działalność podmiotu i ukróca wszelkie nim zainteresowanie, ze strony pracowników portali społecznościowych.
Uwagi Końcowe: Kontakt z SCP-PL-084 może być dokonywany tylko przez Radę 05 lub jednostki przez nią upoważnione w tym celu. Wszelkie próby ze strony osób nieobjętych tym zakresem będą surowo karane.
Ze względu na swą naturę byt jest w stanie działać w dowolnych regionach świata mających dostęp do globalnej sieci komputerowej. W związku z powyższym, niniejszy raport zostaje umieszczony w bazach danych wszystkich krajowych oddziałów Fundacji i przetłumaczony na używane w nich języki urzędowe, a także obiekt otrzymuje własny identyfikator, właściwy dla tych baz. Ponadto we wszystkich oddziałach krajowych tworzy się co najmniej jeden zespół badawczy nad podmiotem.
Załączniki
Poniższy tekst jest tłumaczeniem oryginału w języku angielskim
Zawarta przez Fundację umowa z obiektem zdaje się być niezwykle korzystna. Pomijając oczywiste kwestie takie jak oszczędność sił i środków, informacje zdobyte podczas jej negocjowania są nie do przecenienia. Jest pewne, że stosując wcześniejsze metody, nigdy byśmy ich nie pozyskali.
Nie można też zapomnieć o „odmienionych”. W ramach realizacji obowiązku maskowania działalności podmiotu, wynikającego z porozumienia, przewozimy ich do naszych placówek badawczych, gdzie zostają pracownikami klasy D. Według statystyk swoje zadania wykonują średnio o 40% efektywniej przy śmiertelności niższej o 5% w stosunku do pozostałych pracowników ich stopnia. Te osiągi wynikają z wykonywania przez nich poleceń natychmiastowo, bez zbędnych pytań i ceregieli. Ponadto w obliczu niebezpieczeństwa nie panikują, dalej stosując się do wytycznych. Z kolei gdy zachodzi konieczność szybkiej reakcji, na przykład w celu uniknięcia nagłego uderzenia, wykonują to sprawnie, bez zbędnego namysłu.
Jedyną wadą „odmienionych” jest fakt, że ich uległość może być wykorzystana nie tylko przez Fundację. Pomijając oczywiste ryzyko dekonspiracji, w razie wydostania się ich na świat zewnętrzny, znane są już przypadki gdy w miarę inteligentne obiekty używały testerów tego rodzaju w celu osiągnięcia swoich celów(co najmniej 2 próby ucieczki i 3 bliżej nie zrozumiane działania).
Ze względu na pełnioną funkcję, w swojej opinii przesadnie skupiam się na tym niezwykłym ułatwieniu w prowadzeniu badań, jakimi są „odmienieni”. Nie można jednak zapomnieć o tym, że porozumienie to może stać się precedensem, otwierającym przed Fundacją nowe możliwości zabezpieczania i badania obiektów. Inne niż klatka czy grodzenie terenu. Pozwolę sobie na truizm, że ta umowa może być pierwszym krokiem do wielkiej zmiany obowiązujących dotąd zasad.
Przewodniczący głównego zespołu badawczego nad bytem
John Shat
W niniejszym załączniku zgromadzono skrypty najistotniejszych pod względem badawczym, fragmentów negocjacji między bytem a Fundacją.17 Odbyły się one w ośrodku specjalnym Kokoro, będącym pod opieką japońskiego oddziału, ze względu na znajdujący się tam sprzęt techniczny. Brali w nim udział wszyscy członkowie Rady 05, która jako organ zarządzający, reprezentowała Fundację. Z przyczyn bezpieczeństwa ich wypowiedzi zapisywał i przekazywał obiektowi wyznaczony do tego pracownik.
Wyjaśnienie użytych w transkrypcji skrótów
B- obiekt SCP-PL-084
R05 – Rada 05; liczby w nawiasach wskazują na członka Rady od którego wyszło nie przewidziane wcześniej pytanie.
R05 – Co się tyczy wieku. Niezwykle interesuje nas od jak dawna istniejesz.
B – Z pewnością dłużej niż wasz główny Fundator. Na co wam ta wiedza?
R05 – Chcielibyśmy cię poznać by lepiej zrozumieć czego od nas oczekujesz.
B – Wątpię aby wam to pomogło. Skończmy ten temat.
R05[05-10] – Mamy wątpliwości odnośnie art. 4 naszego porozumienia. Zgodnie z nim musimy zapewnić jak najskuteczniejsze maskowanie twojej działalności. Czy ma to się tyczyć tylko aktywności w internecie czy też zauważenia cię poza nią?
B – Myślę, że spokojnie możemy zawęzić rozumienie tego artykułu do zakresu w jakim moja działalność jest wam znana. Skoro wy nie byliście w stanie mnie znaleźć to nikt inny raczej też tego nie dokona.
R05[05-7] – Choć bardzo rzadko, zdarza się, że ludzie z nami nie związani zauważają takie byty jak ty, szybciej od nas. Zwłaszcza jeśli możliwa jest obserwacja ciebie, nieuzbrojonym okiem. Stąd pytanie: posiadasz jakąś fizyczną formę czy też jesteś bytem niematerialnym.
B – Skoro i tak nikt nie możecie mnie znaleźć, to niezależnie od tego czy posiadam ciało czy nie, dla was i tak jestem duchem. Póki ktoś tego nie zmieni, w tej kwestii nie mam nic do dodania.
R05 – Jesteśmy gotowi się na to zgodzić. Najpierw chcielibyśmy jednak wiedzieć w jakim celu pozbawiasz ludzi ich określonych cech, wspomnień i upodobań?
B – Lubię chronić od zapomnienia świat, który przemija. A jak doskonale wiedzą wasi archeolodzy, jego najprawdziwszy obraz najłatwiej znaleźć wśród tego co zostało uznane przez ludzi za zbędne. Czego chcieli się pozbyć.
R05[05-4] – W jaki sposób tego dokonujesz? Wedle naszej wiedzy w umysłach ludzi na których wpłynąłeś, nie zachodzą żadne zmiany poza zupełnym brakiem aktywności ze strony neuronów. Jak więc chcesz chronić od zapomnienia, skoro zmuszasz ludzi właśnie do tego?
B – To oczywiste, że nie mają dostępu do czegoś co nie jest już ich własnością, skoro sami dobrowolnie mi to przekazali.
R05[05-4] – Co rozumiesz przez przekazali? Te informacje wciąż są w ich umysłach tylko nie mogą z nich skorzystać.
B – Kable, komórki to tylko pośrednicy między prawdziwymi stronami umowy.
R05 – Dziękujemy za wyjaśnienie. Przyjmujemy obecne brzmienie omawianego artykułu. Przejdźmy do kolejnej kwestii.
Poniżej znajduje się tekst części głównej umowy zawartej między Fundacją, a SCP-PL-084. Wszyscy pracownicy zobowiązani są do jej przestrzegania. Wgląd do załączników dostępny na wniosek w centralnym oddziale prawnym Fundacji.
Umowa
Między Fundacją SCP, a bytem anomalnym uprzywilejowanym
o wzajemnej współpracy
W celu uniknięcia niepotrzebnych sporów, prowadzących do wzajemnego wyniszczenia, a także w duchu przynoszącej obopólne korzyści współpracy, strony postanawiają co następuje:
Art.1 Obie strony powstrzymają się od działań mogących osłabić, którąkolwiek z nich.
- W tym celu Fundacja SCP rezygnuje ze stosowania programu GOSK.
- Byt zobowiązuje się nie przeprowadzać swoich manifestacji na sprzęcie należącym do Fundacji SCP i jej pracowników. Dokładną definicję takiego sprzętu określi odrębny załącznik.
Art. 2 Byt ma prawo dokonywać manifestacji w granicach określonych zgodnie przez obie strony.
Granice te zostaną określone w załączniku do niniejszej umowy.
- Byt powstrzymuje się od wchodzenia w interakcję z osobami nieletnimi, a w szczególności z dziećmi poniżej 14 roku życia.
- Byt stara się poddawać swojemu działaniu głównie osoby samotne, uzależnione czy nielubiane przez otoczenie, będące stosunkowo zdrowe i sprawne fizycznie.
- Byt unika oddziaływania na ludzi znajdujących się pod uważną obserwacją. Do grupy tej zalicza się między innymi: więźniów, pensjonariuszy domów opieki, zakładów psychiatrycznych i innych ludzi spełniających te kryteria.
Art. 3 Przed dokonaniem manifestacji obiekt przekazuje Fundacji SCP komplet informacji o czasie i miejscu jej dokonania, a także o osobie mającej znaleźć się pod wpływem bytu.
- Byt przekazuje te informacje zgodnie z postanowieniami artykułu 6 ustępu 1.
Art. 4 Fundacja SCP maskuje wszelkie ślady działalności bytu, a także ukróca wszelkie podejrzenia odnośnie jego istnienia, czynione przez osoby trzecie.
- Fundacja SCP odpowiada za ukrywanie bytu i jego działalności tylko w zakresie, którego sama jest świadoma.
Art. 5 Osoby poddane wpływowi bytu, przechodzą pod władztwo Fundacji SCP, po zakończeniu działań przez byt. Dopóki to nie nastąpi Fundacja SCP nie ma prawa ingerować.
- Byt może uzyskać ponowny dostęp do tych osób tylko za wyraźną zgodą Fundacji SCP i podaniu powodów tej prośby. Fundacja SCP ma prawo odmówić wydania takiej osoby.
- Z postanowienia artykuł 5 ustęp 1 nie wynika obowiązek Fundacji SCP do utrzymywania takich osób przy życiu czy dobrym stanie zdrowotnym. Kwestie te reguluje według własnego uznania.
- Fundacja SCP ma prawo podjąć działania podczas przeprowadzania manifestacji przez byt, gdy nastąpiła ona z naruszeniem postanowień niniejszej umowy.
Art.6 Byt może przeprowadzić manifestację na sprzęcie należącym do Fundacji SCP lub jej pracowników w celu nawiązania komunikacji z przyczyny nagłej konieczności.
- W pozostałych przypadkach byt powinien przesyłać wiadomość na wskazane wcześniej przez Fundację SCP urządzenie.
- Postanowienia tego artykułu nie stoją w sprzeczności z artykułem 1 ustępem 2.
Art.7. Niniejsza umowa nie ingeruje w prawo Fundacji SCP do zabezpieczania swoich obiektów, sprzętu i pracowników, w dowolnym zakresie, włączając w to możliwość stosowania programu GOSK. Jest to wyjątek nie stojący w sprzeczności z artykułem 1 ustęp 1.
Art. 8 Obie strony niniejszej umowy zobowiązują się do wzajemnej współpracy w celu jak najlepszego jej wykonania.
- W duchu tejże współpracy, strony są obowiązane do udzielania wszelkich informacji mogących być istotne dla którejkolwiek z nich, ze względów bezpieczeństwa lub ryzyka dekonspiracji.
- Jeśli któraś ze stron jest w stanie podjąć działania mogące powstrzymać lub ograniczyć zagrożenie dla którejkolwiek z nich, czyni to.
Art. 9 Wszelkie załączniki do niniejszej umowy stanowią jej integralną część i zawarte w nich postanowienia i wytyczne muszą być przestrzegane przez strony.
Art. 10 Umowa wchodzi w życie po wzajemnym przesłaniu jej tekstu i jego akceptacji przez strony.
- Umowa obowiązuje na czas nieokreślony.
W szklanym oku kamery numer 24B leniwie przesunęło się odbicie ciągnących się po horyzont piaszczystych wydm. Miejscami spomiędzy pisaku przezierały kupki gruzu i przeżarte czasem metalowe szczątki w różnym stanie rozpadu. Odbicie zatrzymało się na chwilę po czym majaczące w oddali góry zaczęły falować w przeciwnym kierunku, kiedy kamera zakończyła swój obrót i ruszyła w drogę powrotną. W pewnym momencie w obiektywie pojawiła się ledwo wyzierająca spomiędzy pisaku kamera 24A. Już dawno straciła możliwość ruchu, kiedy podczas jednej z burz piaskowych uderzył ją porzucony magazynek pistoletowy. Od tego czasu może jedynie obserwować wystający wysoko ponad piasek szary i obszerny kloc. Wygląda na wykonany z betonu. W rzeczywistości to materiał znacznie trwalszy, który przeżył niegdyś liczne okoliczne zabudowania. Jednak nie pozostał nienaruszony. Stare metalowe drzwi, jedyny element wyróżniający się z monotonnej bryły, ledwie wystają ponad piasek i smętnie skrzypią poruszane wiatrem, a przywiązana do klamki czerwona wstążka wtóruje im swoim łopotem. Wokół wejścia można dostrzec dawno porzucone samochody, nieco nowsze skutery dostosowane do jazdy na piasku, powoli zżerane rdzą fantazyjne pojazdy, a nawet resztki zwierząt przywiązanych tu na swoją zgubę. Oglądając ten obrazek trudno się domyślić, że niegdyś prowadziły do nich kilkunastometrowe schody, a pojazdy grzecznie parkowały w wyznaczonych strefach poniżej.
Senną monotonię przerwał alarm kamery 24B, która wykryła nietypowy ruch. W oddali, na tle gór, majaczyła niewyraźna czarna plama, która zdawała się zbliżać w stronę szarej budowli. 24B utkwiła swoje spojrzenie w tajemniczym obiekcie. Pomimo maksymalnego przybliżenia dopiero po chwili udało się jej zarejestrować, że obiekt ma ludzką sylwetkę. Wraz z przybliżaniem się go do kamery stało się jasne, że ma na sobie długą zakrywającą ciało szatę i owiniętą szczelnie twarz. Kiedy był już prawie przy budowli dało się dostrzec, że na oczy nałożone ma niebieskie gogle, a u pasa kołysał mu się podłużny i wąski przedmiot. W końcu dotarł pod kamerę 24 B i spojrzał w obiektyw. Trwał chwilę w bezruchu po czym ruszył dalej, wychodząc z jej pola widzenia. Od tej chwili obserwacja przybysza należała do kamery 24A. 24A spokojnie patrzyła jak przybysz przechodzi obok zapadłych w piasku pojazdów kładąc rękę na podłużnym przedmiocie przeczepionym do pasa. Po ich minięciu zbliżył się do drzwi i ostrożnie chwycił łopocącą, czerwoną wstążkę. Przyglądał się jej przez chwilę po czym delikatnie ją puścił, zwracają szarpiącemu nią wiatrowi. Następnie wolno pchnął drzwi, które otworzyły się z przeciągłym skrzypnięciem. Z powodu różnicy naświetlenia, dla steranego oka kamery 24A wnętrze budowli zalewała nieprzenikniona czerń. Przybysz ruszył i rozpłynął się w mroku pozostawiając kamery 24A i B ich codziennej samotności.
Cień przybysza odznaczał się na długim świetlistym prostokącie ciągnącym się od otwartych drzwi, który wdzierał się we wszechogarniającą pomieszczenie ciemność. Cień zaczął rosnąć, a puste pomieszczenie wypełnił stukot. Ukryte i niewidoczne dla przybysza kamery wewnętrzne gorączkowo szukały źródła niewystępującego dotąd dźwięku. Jak się okazało były nim drewniane sandały na nogach przybysza. Krok za krokiem, wydawały charakterystyczny odgłos, kiedy stykały się z kamienną posadzką. Krok, stukot, krok, stukot, krok, stukot i cisza. Sandały zatrzymały się na granicy świetlistego prostokąta i gęstego mroku. Trwały tak niepewnie przez chwilę, z lekka się przesuwając, jakby badały teren. Nie dane było przekonać się co planowały uczynić ponieważ pomieszczenie wypełniło się elektryczny brzęczeniem starych lamp. Jedna za drugą, zapalały się, rozciągając pod sobą świetlne baldachimy, okrywające mrok. Niestety czasy gdy wspólnymi siłami rozświetlały ponure wnętrze budowli dawno przeminęły. Jedynie nieliczne z nich pozostały wciąż na posterunku, zachowując sprawność. Przez to bardziej niż rozświetlać ciemności tworzyły świetliste obszary łączące podłoże z sufitem niczym kolumny z pewnością obróconych już w proch starożytnych świątyń. Przybysz nieruchomo obserwował całe zajście. Następnie ostrożnie ruszył przed siebie. Znajdował się w rozległym holu, z którego wyposażenia nie zostało nic poza metalowymi stelażami kanap i biurek, a także powyginanymi, obrotowymi bramkami, przewiązanymi czerwoną wstążką, próbującymi bronić dostępu do rozległego korytarza. Na lewej i prawej ścianie można było dostrzec tonące w półmroku drzwi. Przybysz jednak albo ich nie dostrzegł albo zignorował ponieważ konsekwentnie zmierzał w stronę korytarza. Zwinnie przecisnął się pomiędzy powyginanymi prętami i podążył w głąb budynku. Idąc przystawał od czasu do czasu by przyjrzeć się pozostawionym na ścianach znakom, których znaczenia zapewne nikt już nie pamiętał. W szczególności jego uwagę przyciągnął krótki patyk w czerwonym kole przekreślonym ukośną kreską. Być może przywodził mu na myśl noszony przy pasie przedmiot. Przybysz dotarł do małego pomieszczenia. Podłoże w całości zasłane było drobno tłuczonym szkłem, a gdzieniegdzie sterczały metalowe pręty, noszące ślady działania żrących substancji. Ciągnęły się na nich także długie i głębokie rysy. Między odłamkami szkła można było dostrzec pozostałości drzwi. W tym miejscu korytarz rozgałęział się na prawo i lewo.
Przybysz przykucnął i pochylił się nad szkłem. Następnie spojrzał w lewą stronę i uniósł się, ruszając w tą stronę. Kamery przybliżyły obserwowany przez zamaskowanego osobnika obszar. Dzięki temu mogły dostrzec czemu wybrał ten kierunek. W lewo biegły ślady łap, odciśnięte w sypkim szkle.
Przez kilka minut przemierzał pusty korytarz równym krokiem, podążając za resztkami tłuczonego szkła. W ten sposób dotarł do kolejnego rozwidlenia gdzie ślad się urywał. Przybysz nie miał jednak czasu na zastanowienie ponieważ od razu dał się słyszeć odgłos metalu ciągniętego po kamiennej posadzce. Podążył w stronę z której dobiegał dźwięk i po niedługim marszu dotarł do kolejnego dużego holu. Wychylił się ostrożnie zza rogu. Całe pomieszczenie zasłane było metalowymi szczątkami wśród których można było rozpoznać pozostałości krzeseł, metalowych słupków czy szafek. Pośród tego wszystkiego, pomiędzy słupami światła rzucanymi przez działające lampy, przemieszczały się stworzenia kroczące na sześciu, ciężkich łapach wyrastających z podłużnego korpusu, wyglądem przypominającego dżdżownicę. Ich przód dawało się odróżnić od tyłu przede wszystkim dzięki wystającym oczom, kształtem podobnym do kocich uszu i licznymi, ostrymi zębami w otworze gębowym. Podobnie i łapy miały zakończone pazurami niczym szable. Na widok stworzeń przybysz ostrożnie się cofnął, rozglądając się. Wokół holu ciągnęły się rzędy identycznych, prostych metalowych drzwi. Spośród nich wyróżniały się jedne, do których klamki została przywiązana czerwona wstążka, wręcz prowokująca swoim jaskrawym kolorem, wybijającym się z otaczającej ją szarości. Zwisająca spokojnie, dokładnie na wprost od tajemniczego gościa, po drugiej stornie metalowych szczątków i krążących między nimi stworów. Przyciągnęła uwagę przybysza, który ostrożnie ruszył w jej stronę. Dotarł do najdalej wysuniętej kupy złomu, w pobliżu której nie kręcił się akurat żaden stwór. Następnie przebiegł do kolejnej, unikając snopów światła bijących od lamp i zachowując dystans od bestii. Z każdym kolejnym przebytym metrem stawało się to coraz trudniejsze i wyglądało na to, że spotkanie przybysza z dziwacznymi potworami jest nieuniknione. Przynajmniej dopóki nie zatrzymał się kiedy na prawo od niego zaczęło migać jedno ze świateł, wiszące dokładnie nad niewyróżniającymi się niczym drzwi.
Przybysz przypatrzył się mrugającemu światłu. Po czym podjął przerwany marsz tylko po to by znów zatrzymała go natarczywie mrugająca lampa. Czyniła to na tyle intensywnie, że pomieszczenie wypełniło się ledwo słyszalnym brzęczeniem. Stworzenia wokół zdawały się ignorować to wydarzenie. Być może były przyczajone do dziwnych zachowań oświetlenia. Jedyny człowiek przystanął i obracał głowę to w stronę natarczywie migoczącej lampy to w stronę stworzeń i znajdujących się za nimi drzwi z czerwoną wstążką. W końcu podjął decyzję. Na drodze do lampy nie włóczyły się żadne stworzenia dlatego po minucie był już przy niej. Kiedy tylko się tam znalazł lampa momentalnie się uspokoiła. W spokojnym świetle wyraźnie widać było szare, metalowe drzwi z oderwana klamką. Pod nimi, wśród metalicznego pyłu, z bliskiej odległości można było dostrzec resztki czerwonego materiału. Podróżnik pchnął drzwi ręką, a te ustąpiły bezdźwięcznie. Widoczny za nimi pokój oświetlało jedynie światło lampy wpadające przez otwarte drzwi, które wyłowiło z ciemności ławkę oraz kilka metalowych, podłużnych i wysokich szafek. Do jednej z nich została przywiązana czerwona wstążka. Pozostała część pomieszczenia tonęła w mroku.
Przybysz wszedł do środka. Z ciemności rzuciło się na niego jedno ze stworzeń. Zamigotała katana, którą okazał się podłużny przedmiot u jego boku. Rozległ się szybki świst powietrza. Szczęk i przytłumiony warkot. Odgłosy szurania drewna o kamienną posadzkę i głuchego uderzenia w ścianę. Napierające stworzenie, zagryzające ostre zęby na ułożonym w poprzek ostrzu katany. Przybysz przyparty do muru, próbujący utrzymać blok. Powoli słabnący upór. Uginające się ręce. Stworzenie zaczęło machać przednimi kończynami. Pysk i pazury zbliżające się do bezradnego człowieka. Dały radę zerwać gogle z jego twarzy, odsłaniając skośne oczy. Co dziwne w oczach nie widać było strachu, a determinację. Daremną wobec silnych kończyn stwora. Z pomiędzy zębów zaczęła wyciekać zielona maź. W kontakcie z ostrzem substancja syczy i paruje. Rozległo się elektryczne buczenie. Stworzenie cofnęło się oślepione lampą zapaloną tuż przed jego oczami. Wpadło na ławkę za sobą bezwiednie machając pyskiem. Rozpryskiwało wokół siebie zielone kropelki. Szybki skok człowieka. Ostrze z mlaskiem zagłębiło się w mięso. Krótki bieg i cisza. Przybysz przystanął lekko pochylony, z kataną w wyciągniętej ręce. Nieruchomo stojące stworzenie za jego plecami. Stworzenie przewróciło się na bok. Jego górna połowa delikatnie się zsunęła, idealnie odcięta od reszty. Wypłynęło z niego trochę wnętrzności i zielno-czerwony pył, który paruje w kontakcie z posadzką. Wszystko ucichło.
Przybysz, a może raczej samuraj sądząc bo broni i umiejętnościach, strzepnął resztki stworzenia z miecza i schował go do pochwy. Obrócił się i spojrzał na miejsce walki. Lampa, która go uratowała, wciąż paliła się za truchłem bestii. Była to podłużna lampa, zamocowana na ścianie. Wyglądało na to, że wisiała tuż nad głową przypartego do muru przybysza, a wystające oczy napierającego stworzenia znajdowały się na jej wysokości. Lampa rzucała mocne światło wprost na podróżnika i resztę pomieszczenia za nim, tak że musiał zmrużyć oczy i odwrócić wzrok. Oprócz kolejnych szafek i ławki, uwidoczniło się metalowe biurko na jego przeciwległym końcu. A przynajmniej jego połowa, której końce pokryte były zieloną substancją, powoli rozpuszczającą metal. Prawdopodobnie tym było zajęte stworzenie gdy samuraj wszedł do pokoju.
Podróżnik znów się odwrócił, podszedł i obejrzał uważnie lampę. Nie dopatrzył się chyba niczego interesującego ponieważ szybko przeniósł swoje zainteresowanie na szafkę. I wyróżniającą ją czerwoną wstążkę. Otworzył skrzypiące drzwiczki. Była pusta, nie licząc starannie ułożonego na samym dole pliku kartek, związanego czerwona wstążką. Przybysz uniósł drobno zadrukowane dokumenty, dzięki czemu oko kamery mogło im się lepiej przyjrzeć. Im dłużej przeglądał zapiski tym bardziej stawało się jasne, że był to raport na temat krążących tu stworzeń. Sądząc po ruchach oczu, przybysz nie znał starego języka, w którym je zapisano. Nie wydaje się też by mógł zdawać sobie sprawę na czym je zapisano. Zresztą pewnie nawet kiedy spisywano te dokumenty większość ludzi nie miała odstępu do tak trwałych nośników słowa pisanego. Na szczęście dla samuraja na te zapomnienie teksty, w kluczowych punktach, zostały naniesione znacznie nowsze obrazki.Przy fragmencie wspominającym, że stworzenie można łatwo oślepić widniały wykonane czerwonym pisakiem podobizna jednego ze stworzeń oraz odwzorowanie jego oka. Pod tym zaś znajdowało się coś na kształt równania. Stwór plus klika podłużnych kresek bijących od kuli z kreseczkami wokół niej równa się przekreślone oko stworzenia i uśmiechnięta buźka obok. Stwór plus przekreślona kula równa się oko stworzenia i smutna buźka obok. Z kolei przy fragmencie opisującym zwyczaje żywieniowe narysowano podobiznę stworzenia, wypluwającą z pyska strugi czegoś zielonego i tonącego w tym ludzika. Obok widniała trupia czaszka i smutna buźka. Przybysz skończył studiowanie dokumentów. Ponownie obwiązał je czerwoną wstążką, odłożył delikatnie do szafki i zamknął drzwiczki. Wrócił do głównego holu i przypatrzył się stworzeniom.
Najwyraźniej w żaden sposób nie zaniepokoiła ich stoczona walka. Wszystkie zgromadziły się wokół kup złomu. Część polewała je zieloną substancją wypływającą z ich pysków. W kontakcie z metalem substancja ta głośno syczała i dymiła, a sam metal powoli się rozpuszczał. Rozpuszczony metal zamieniał się w płyn, który szybko wypijały pozostałe stworzenia. Po paru minutach następowała zamiana ról i pijące osobniki zaczynały pluć substancją, a dotychczas plujące – pić. Nie zwracały uwagi na przybysza, ale jeśli planował dotrzeć do drzwi z czerwoną wstążką nie mógł tego zrobić inaczej niż przechodząc blisko nich.
Samuraj wyciągnął katanę i obrócił ją w ręku. Po jej ostrzu przebiegł refleks świtała i odbiły się skupione, skośne oczy.
Przybysz bezgłośnie ruszył przed siebie, co było zadziwiające zważywszy na jego drewniane sandały. Minął pierwszą kupę metalu bez wzbudzania uwagi stworzeń. Podobnie drugą, trzecią i czwartą. Przesuwał się bezszelestnie, kryjąc w mroku miedzy snopami światła. Kiedy od drzwi dzieliły go już tylko dwie sterty złomu z jednej z minionych kup stoczył się kawałek częściowo stopionej rurki. Jedno ze stworzeń rzuciło się za nim i wtedy dostrzegło samuraja. Nie czekając na reakcję bestii rzucił się do biegu. Donośny stukot drewnianych sandałów wypełnił pomieszczenie. Natychmiast zmieniła się też jego strategia. Przybysz sunął od snopu światła do snopu światła. Najbliższe z posilających się stworzeń zdążyły jedynie unieść głowę znad metalu, kiedy zostały oślepione precyzyjnie wymierzonymi refleksami światła odbitymi od katany. Samuraj minął kupę. Stworzenia z ostatniej hałdy próbowały zagrodzić mu drogę podczas gdy pozostałe rzuciły się w jego stronę. Samuraj szybko powtórzył poprzedni manewr, przeskoczył nad oślepionymi stworami i dopadł do drzwi z czerwoną wstążką. Pchnął je, ale nie ustąpiły. Tymczasem nieoślepione stwory dzieliły od przybysza dwie kupy metalu. Podróżnik spróbował pociągnąć drzwi do siebie. Stworzenia w tym czasie minęły ostatnią kupę i rzuciły się na samuraja. Tylko po to by spotkać się z drzwiami zamkniętymi im tuż przed pyskami.
Kiedy stworzenia wśród jęków i pisków siłą bezwładności wpadały na drzwi i siebie nawzajem, przybysz szybko odzyskiwał oddech po drugiej stronie. Ściągnął z głowy chustę, którą miał przesłoniętą twarz. Być może przeszkadzała mu oddychać, a kiedy dostrzegł, że powoli wyżerają ją zielone plamy, odrzucił ją na bok. Dzięki temu kamery mogły po raz pierwszy dokonać dokładnego profilowania twarzy przybysza. Nie miała wielu elementów charakterystycznych. Przybysz był młodym Azjatą, o kwadratowej szczęce, ostro zakończonym nosie i czarnych włosach, spiętych w kok na czubku głowy.
Czujnie rozejrzał się po pustym i jasno oświetlonym korytarzu, w którym się znalazł. Spojrzał na lampę po czym z wahaniem w glosie powiedział:
- Nazywam się Jack. Czy mnie rozumiesz?
Jedyną odpowiedzią na jego pytanie było monotonne buczenie lamp. Mimo to spróbował ponownie:
- Rozumiesz mnie? - podniósł najpierw jeden, potem drugi palec - Jedno migniecie światła na tak, dwa na nie.
Ledwo skończył mówić, a najbliżej znajdująca się lampa zgasła i szybko zapaliła ponownie.
- Czy to… - Jack zastanowił się przez chwilę jakby szukając odpowiedniego słowa – Czy pomogłeś mi dostać się tutaj?
Świtało znów mignęło twierdząco w odpowiedzi.
- Dziękuję - uśmiechnął się do lampy – Jest tu więcej takich bestii?
Świtało przecząco zapaliło się i zgasło dwa razy. Samuraj schował do pochwy miecz, który do tej pory trzymał w ręce.
- Kobieta z pobliskiej, górskiej wioski opowiedziała mi legendę o połączeniu z przeszłością, które ma się tutaj znajdować – zaczął Jack przyklękając przed lampą – Jeśli jest tutaj, proszę wskaż mi drogę szlachetna istoto. Muszę wrócić do odległej przeszłość by zniszczyć demona Aku nim rozpanoszy swoje plugawe zło po świcie.
Lampa mrugnęła pojedynczo. Następnie wszystkie światła w korytarzu, na lewo od przybysza zgasły. Światła na prawo pozostały zapalone, a gdy samuraj się wahał, światło na końcu korytarza zamrugało jakby na zachętę. Podróżnik ruszył we wskazanym kierunku, a gdy dotarł do końca korytarza okazało się, że miejsce stanowi labirynt z licznymi odnogami. Nie spełniało to wymogów bezpieczeństwa pożarowego, ale było celowym zabiegiem projektantów którzy nie chcieli by nikt i nic niepożądanego nie mogło łatwo wejść ani wyjść. Na szczęście dla samuraja drogę wskazywały mu migające światła. Im jednak bardziej się zagłębiał tym mniej ich działało, przepalone gwałtownym skokiem napięcia przed wiekami. Momentami musiał z daleka wypatrywać migoczącej w mroku lampy, wskazującej mu drogę. Jack szedł w milczeniu dłuższy kawałek, mijając biurka, toalety, pokoje konferencyjne, stołówki i inne tego typu pomieszczenia. Przestrzeń ta nie wyróżniała się niczym niezwykłym, pomijać może liczny nieporządek. Wiele komputerów miało spalone ekrany, dokumenty walały się bezwładnie po podłodze, część biurek została powywracana, a w okolicach jadalni na stołach leżały porzucone posiłki i porozwalana żywność. Gdzieniegdzie spokojnie rosły zielone, niedawno podlewane rośliny. Wyglądało to tak jakby zajmujący to miejsce ludzie opuścili je przed chwilą w wielkim pośpiechu. Nawet jeśli samuraj wiedział, że nie powinno to być możliwe bo miejsce było opustoszałe od pradawnych czasów, nie dawał po sobie poznać by robiło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Jego oblicze pozostawało niewzruszone, a spojrzenie skupione. Kiedy dotarł do jednej z lepiej oświetlonych części, mijając toaletę obok której wlała się zawartość damskiej torebki, odezwał się:
- Kobieta, która opowiedziała mi legendę miała brata, który dawno temu ruszył odnaleźć to połączenie – zaczął - Nigdy nie wrócił, a kobieta przez lata bezskutecznie najmowała łowców nagród i każdego kto się zgodził by go odszukali.
Na chwile kamienne spojrzenie samuraja przyjęło zatroskany wyraz:
- Zanim wyruszył, pod naciskiem siostry, brat obiecał, że będzie znaczył swoją drogę czerwonymi wstążkami. Czy ten kto porozwieszał czerwone wstążki wciąż tutaj – przy tych słowach Jack zrobił pauzę - przebywa?
Światło zamigało twierdząco nad dystrybutorem z wodą, w którego baniaku znajdował się zastygnięty bąbel powietrza, przecinający wodę. Stojący obok szczelnie zamkniętych stalowych drzwi z napisem „Ochrona”.
Po otrzymaniu tej odpowiedzi Jack zamilkł, a jego twarz ponownie przybrała skupiony wyraz. Być może dlatego, że dotarł do drzwi oznaczonych czerwoną wstążką. A być może nie chciał zadać kolejnego pytania będącego logiczną konsekwencją otrzymanej odpowiedzi.
Pod drzwiami leżał plik dokumentów przewiązany czerwoną wstążką. Znów był to starodawny raport opisujący jedno z chowanych tutaj niebezpieczeństw, opatrzony znacznie nowszymi rysunkami. Obok tekstu informującego, że obiekt nie widzi, ale silnie reaguje na dźwięki, umieszczono coś na kształt diabłów reprezentowanych przez ludzi z rogami, a obok nich ucho w kole z trzema strzałkami wskazującymi na nie przy którym widniało przekreślone oko i smutna buźka. Poniżej zamieszczono wizerunek normalnego ludzika i przyległy do niego rysunek przekreślonych ust oraz uśmiechniętą buźkę. Po przejrzeniu raportu, a raczej obrazków na nim umieszczonych, Jack zapytał:
- Czy za tymi drzwiami jest coś groźnego co przyciągają dźwięki?
Jedna z lamp zamigotała na potwierdzenie z cichym brzęczeniem.
- Czy reagują na ciebie? – zapytał wskazując na brzęczącą lampę. Kiedy uzyskał twierdzącą odpowiedź, dodał – Czyli jeśli będziesz próbował wskazać mi drogę, ściągniesz to w moim kierunku.
Ciężko było stwierdzić czy to twierdzenie czy pytanie, ale lampa i tak zamigotała twierdząco.
Jack zamyśl się, opierając podbródek o rękę. Następnie spojrzał na rzędy zapalonych świateł, które w tym miejscu licznie się zachowały. Otworzył szerzej oczy i szybko zapytał:
- Możesz wskazać mi drogę tutaj, oddając ją światłem? Wskazać jak iść na rozstajach?
Całe oświetlenie zgasło w jednej chwili. Jack czekał w zupełnej, przeciągłej ciszy i nieprzeniknionym mroku. Potem z cichym brzęczeniem zapaliła się lampa pośrodku. Następnie lampa po lewej. Po prawej. I znów po prawej. Po lewej. I dwie lampy pośrodku.
- A więc na rozstajach mam iść: prosto, lewo, prawo, prawo, lewo, prosto i prosto?
Wszystkie palące się lampy jednocześnie zamrugały na potwierdzenie. Jack schylił się i zdjął drewniane sandały. Następnie przywiązał je do pasa tak by nie mogły obijać się o siebie. Zrobił kilka kroków bosymi stopami po posadzce. Samuraj spojrzał na lampy i skinął głową w podzięce. Ostrożnie otworzył drzwi, bezdźwięcznie przeszedł przez nie i równo cicho zamknął je za sobą.
Bezszelestnie sunął wskazaną trasą. Ta część budynku różniła się od poprzedniej. Nie było tu toalet, biurek czy dystrybutorów z wodą. Jedyne co Jack od czasu do czasu mijał to ciężkie stalowe wrota oznaczone nic nie mówiącymi cyframi. Pomimo, że większość drzwi była otworzona lub zniszczona na rozmaite sposoby nie miał jak dostrzec ich wnętrza. Mrok niemal doszczętnie otulał korytarze, przerywany jedynie pasami światła ocalałych lamp, na granicy których ciemność falowała. Pochłaniała wszystko do tego stopnia, że umiejscowione tu kamery dostrzegały podróżnika jedynie kiedy przechodził przez oświetlone fragmenty, które odsłaniały przy okazji spękane kafelki ułożone na podłodze i ścianach. Nie wyglądały estetycznie, zwłaszcza, że ich dawna biel mocno już zaczerniała, ale i w lepszych czasach kojarzyły się bardziej z basenem niż czymś poważnym. Za to łatwo się czyściły, co kiedyś było bardzo przydatne. Teraz stopy samuraja, pokrywały się czarny pyłem z każdym krokiem. Po pierwszym skręcie w lewo w ich wykonaniu wśród mroku rozległo się ciężkie westchnięcie. Samuraj wyszedł na pas światła i rozejrzał się czujnie. Westchniecie nie mogło należeć do niego. Z powagą na twarzy ruszył dalej w mrok. Po minięciu kolejnego rozwidlenia rozległ się w ciemności cichy, kobiecy szloch. I znów kiedy Jack wyszedł na światło niczego wokół niego nie było widać. Sytuacja powtórzyła się za następnym skrętem w prawo gdzie cały korytarz wypełniały odgłosy szurania o kafelki. Samuraj pokonał ostatni skręt w lewo od którego droga powinna być już prosta i wkroczył w pas jasności. Z tego miejsca już wyraźnie było słychać liczne westchnienia, płacz i szepty, a w oddali widoczna była kolejna, tym razem duża plama światła, która z perspektyw kamery najbliższej samuraja wyglądała na podziurawioną ciemnymi punktami. Jack znów bezgłośnie zagłębił się w mrok.
Po dłuższej chwili wyłonił się pod zadziwiającym skupiskiem działających lamp. Jak się okazało punkty były ludźmi. A przynajmniej czymś o ludzkich kształtach, całkowicie czarnych, wręcz ociekających ciemnością. Pod tym względem były identyczne. Różniły się jednak wzrostem, budową ciała, niektóre nie miały wszystkich kończyn. Dało się też odróżnić męskie i kobiece rysy sylwetek. Miały także ludzkie twarze, całkowicie obciągnięte czernią, włącznie z gałkami, wyglądające jakby ktoś naciągnął na nie ciasny worek. Jack bezdźwięcznie ruszył między istoty, które tłumie oblegały oświetlony plac. Z widocznym skupieniem omijał istoty, które krążyły wokół szurając nogami i mamrocząc pod nosem. Przypominało to zatłoczoną stację metra w godzinach szczytu, o ile takie porównania mają jeszcze sens. Szczególnie dużo istot zgromadziło się na środku jasnej plamy. Jack próbował przemieszczać się po jej obrzeżach gdzie istot było mniej.
- To coś dużego. Wrócę później – zaszlochała istota o kobiecych kształtach wyłaniając się, wręcz wynurzając z mroku tak, że z trudem jej uniknął.
- Za tydzień dadzą coś lepszego – westchnął męski stwór przechodzący tuż za nim.
Samuraj parł przed siebie i dotarł do punktu z którego powinien być już widoczny kraniec korytarza i znajdujące się tam drzwi z małą szybką za którą, po drugiej stronie, zwisała czerwona wstążka. Była dobrze widoczna w świetle, które przedzierało się przez szkło i rozmywało mrok pod drzwiami. I istotnie Jack musiał ją dostrzec ponieważ nagle przyspieszył kroku, wciąż przemieszczając się bezszelestnie. Szybko znalazł się w połowie plamy. W tym miejscu światło było na tyle silne, że uwidaczniało kolejne poległe drzwi, tym razem stopione od środka i ocalały numer 273, wymalowany na ścianie obok. Z wnętrza dobiegał dziwny odgłos, który najwyraźniej zainteresował samuraja. Przystanął i nachylił się przez zniszczone wrota. Za nimi dało się dostrzec przeźroczysty bęben od pralki wielkości kilku kontenerów, z mniejszym bębnem w środku. Kiedyś dumnie obracające się, na potężnych wirnikach, leżały smętnie na boku, z licznymi poszarpanymi dziurami, których boki ostro sterczały na zewnątrz. W środku kilkanaście stworzeń zbiorowo uderzało głowami o ściany, wydając odgłos podobny do bicia o pustą metalową beczkę. W geście zaskoczenia samuraj otworzył szerzej oczy po czym odwrócił się i dostrzegł, że bicie musiało zagłuszyć mu inne odgłosy. Takie jak szuranie kilkunastu stóp, które ruszyły ze środka jasnej plamy w jego stronę. Jack próbował szybko i cicho się oddalić, ale z mroku wyłoniły się nagle kolejne istoty. Były od niego na wyciągniecie ręki.
- Jutro wyjdę wcześniej – zawył okryty mrokiem mężczyzna będący najbliżej; Niech tylko doczekam emerytury – zachlipała ciemna kobieta; Muszę iść, umówiłam się - dodała inna chowając twarz w dłoniach; Obiecał, Co ma mi się nie udać, Wrócę w mig, Czeka, araz będ, arzę odokąd byłem taki mał, jest, coś, obiec, miał, marze, cel, kol, umó, jes, u….
Szlochy, jęki, zawodzenia zalały samuraja wraz ze zgarbionymi sylwetkami, z których część okładała się po głowie, inne próbowały wydrapać sobie oczy, a inne po prostu szły chwiejnie przed siebie. Pierwsze wrażenie okazało się mylne. Nie ignorowały one Jacka tylko aktywnie go wymijały unikając choćby najdrobniejszej kolizji. Zarazem wyglądało to tak jakby nie dostrzegały, że stoi tuż przy nich. Choć manewrowały tak by na niego nie wpaść ani na chwilę nie przerywały tego co mówiły, robiły czy w jakikolwiek inny sposób, prócz wymijania, reagowały na jego obecność. Bezwiednie omijały Jacka jakby był zwykłą przeszkodą na drodze. Zmieszany samuraj wyprostował się z pozy, którą przyjął gotów do walki. Ze zdziwieniem obserwował mijające go istoty. Zrobił mały, bezdźwięczny krok do przodu, a istoty odpowiednio zmieniły trasę by na niego nie wpaść. Zrobił kolejny krok, a otaczający go czarny tłum znów się rozstąpił. W końcu grupa się przerzedziła. Część zatonęła w mrok, a inne oddaliły się do środka. Jack powiódł za nimi wzrokiem i między ciemnymi ciałami dostrzegł na chwilę czerwona wstążkę.
Na ten widok przybysz ruszył w ślad za sunącymi w tę stronę istotami. To jego wina – wydobyło się z ciemnego zgromadzenia kiedy samuraj się nieco przybliżył – Naprawi to – odparł drżący kobiecy głos, To było jego zadanie, głupie ostrze – wściekły bas poniósł się ponad czarnymi głowami.
- Czemu nie dostrzegł, że się przetarło – rozbrzmiał smutny, dziecięcy głos, a po chwili niska istota przeszła obok Jacka, który stał tuż za plecami zgormadzonych bytów.
Choć żaden z nich się nie odwrócił, powoli rozsunęły się na boki tuż przed samurajem, kiedy spróbował się przybliżyć. Dlatego nic nie stało miedzy nim, a wstążką tkwiącą w ręku wysokiej istoty, o damskie sylwetce, która z nadzieją w głosie powiedziała – Archiwum go poprowadzi – Kiedy to mówiła, obserwująca zajście kamera na sekundę zanotowała zmianę tonacji barwy jej ciała, a nawet sugerowała pojawienie się niebieskiego odcienia w miejscu oka. Kamera była jednak sterana zbyt długą służbą. Skoki odczytów nie były w jej przypadku niczym niezwykłym. Kobieca istota zaczęła wychodzić z tłumu, puszczając wstążkę, która delikatnie opadła na przewróconą opancerzoną skrzynię, do której kółka została przywiązana. Skrzynia leżała na boku, wśród szczątków kafelków porozbijanych wokół. Wstążka nie przestała falować gdy w jej stronę wyciągnęły się liczne, mroczne ręce.
Sunęły bardzo ospale i nie sposób było stwierdzić czy rywalizowały o dostęp do wstążki czy miały jakiś system. W końcu wstążka znalazła się w silnym, męskim uścisku, a niski głos zaczął mówić: - To jego dziedzi - przerwał mu odgłos kafelka, który niespodziewanie pękł pod stopą Jacka, kiedy ten próbował przyjrzeć się sejfowi. Oblicza bardzo powoli zwróciły się w stronę źródła dźwięku.
Samuraj nie czekał na rozwój wydarzeń. Wysokim skokiem wybił się ponad tłum, odbił na rękach za nim i wylądował na nogach na granicy światła i mroku, wyciągając miecz gotów na starcie. Tyle, że istoty nie wydawały się gotowe. Co prawda zaczęły zwracać się w stronę Jacka, ale ich ruchy były ociężałe i powolne. Wyglądało to jakby robiły to bardziej z powinności niż chęci. Mimo to samuraj nie spuszczał ich z oka i wtedy wyraz jego twarzy wskazał, że coś poczuł. Spojrzał w dół, trochę za siebie, na swoja rękę, która lekko schowała się w mroku. A teraz coś wciągało ją w ciemność. Jack silnie pociągnął ręką do siebie, jednocześnie machając mieczem w ciemność, próbując trafić cokolwiek go trzymało. Ale miecz przeleciał bez napotykania jakiegokolwiek oporu. Przybysz cofnął się i spojrzał na swoją rękę. Była czarna. Pokryta ciemną, lepką substancją ciągnącą się od niej do mroku. Potrząsnął ręką, a wydzielenia zsunęła się z niej na podłogę i zaczęła cofać się w stronę mroku. Szybko zamachnął kataną i spróbował ją przebić. Rozległ się charakterystyczny dźwięk tłuczonej ceramiki, a kafelki pod spodem pękły. Ale ciemność, która oblepiła jego rękę dalej sunęła do swego źródła, przechodząc przez miecz jakby była tylko cieniem. Bo tym właśnie była. Mrokiem zalewającym to miejsce, a który Jack na swoje nieszczęście wzbudził.
Ciemność zaczęła falować to wyciągając swoje macki w głąb plamy światła to gwałtownie je cofając jakby coś ją sparzyło. Jednocześnie mroczne istoty wciąż zmierzały w stronę Jacka. Kiedy ten szybko się przemieścił, obiegając je, ociężale zwracały się w ślad za nim. Samuraj krążył po plamie próbując manewrować miedzy tłumem na środku oświetlonego fragmentu podłogi, a ciemnością. I właśnie z tej nieprzeniknionej czerni wychynęły liczne czarne ręce i pochwyciły go. Na kilka sekund, po których uwoli się z ich uchwytu bez większych problemów. Chwyt był na tle słaby, że przybysz musiał jedynie delikatnie szarpnąć by się z niego uwolnić. Szurając stopami istoty wyszły z ciemności i podążyły za nim. Niewidoczna dla nich kamera z zacięciem śledziła ten paralityczny pościg. Wysportowany młody mężczyzna z łatwością wymijał niemrawy tłum. Mogłoby to trwać jeszcze długo gdyby nie to, że ścigających wciąż przybywało. Plama światła ciemniała z minuty na minutę. W końcu istot było na tyle, że były w stanie zbliżyć się momentami do samuraja. Kiedy im się udawało próbowały go wypchnąć lub zaciągnąć poza światło. A dokładniej rzecz biorąc bardziej kładły się na nim lub z trudem unosiły jego rękę. Była to armia bez krztyny życia, ale nie bez szans zważywszy, że dała radę zająć już niemal całą świetlistą oazę.
Jack musiał zdawać sobie sprawę, że niedługo pod lampami zabraknie miejsca. Spojrzał w stronę drzwi z czerwoną wstęgą po drugiej stronie szyby. Żeby się tam dostać musiał pokonać jeszcze dwa rozwidlenia, nad którymi paliły się stare lampy. Między nimi rozpościerał się gęstniejący mrok. Samuraj szybkim ruchem powalił napierające na niego istoty i ruszył biegiem w stronę krańca korytarza. W tej samej chwili istoty coraz liczniej wyłaniały się z ciemności. Odtrącając wyciągnięte do niego ręce i odpychając napierające ciała, przebijał się dalej nie zwalniając. W końcu dotarł do krawędzi światła, wybił się i zanurzył w mroku. Oko samotnej kamery biernie obserwowało jak całą przestrzeń pod zmęczonymi lampami pokryły czarne ciała.
Jack po kilku chwilach wynurzył się na pierwszym, oświetlonym rozwidleniu. Sunął w powietrzu. Oblepiały go długie na metr pasy mroku, które łopotały za nim niczym wstążki, topniejąc w świetle. Nie tracąc rozpędu wylądował na oświetlanym pasie podłogi, odbił się i znów wskoczył w ciemność. Chwile potem mrok na granicy drugiego skrzyżowania zafalował i oderwał się od niego czarny bąbel i spadł z mlaskiem na podłogę pod jarzącym się oświetleniem. Z bąbla natychmiast wyrwał się w powietrze przybysz. Ciemne pnącza próbujące go utrzymać nie wytrzymały siły rozpędu i puściły. Jack po raz ostatni zanurkował w nieprzeniknioną czerń, pozostawiając za sobą topniejącą grudę.
Kamera wytrwale obserwowała wstążkę zawieszoną przed szybką, za która widać było jedynie kawałek podłogi, który z ciemności wyławiała jasność bijąc z korytarza hojnie wyposażonego w źródła światła. Była gotowa na widok Jacka. Zamiast tego niezmiennie oglądała zwisający bez życia kawałek materiału. Martwy jak wszystko wokół. Kamera wytrwale patrzyła. Mijały długie, powolne minuty, a zarazem nic się nie zmieniało. Wstążka ożyła, rozwarły się drzwi. Mroczna istota plackiem padła na podłogę i zaczęła pełznąć przed siebie. Do tułowia była zanurzona w mroku, który ciągnął się za nią przez rozświetlony fragment podłogi za drzwiami aż do ciemnej, wściekle wijącej się ściany. Mrok na istocie zaczął bulgotać, rozpuszczając się. Powoli wycofywał się do swego matecznika. W miarę postępu jego odwrotu najpierw odsłoniły się nogi mrocznej istoty, później zaciśnięta na jej kostce ręka, a później głowa trzymającego ją kolejnego czarnego bytu. Pierwsza istota podniosła głowę tak, że kamera mogła ją dokładnie obejrzeć. Twarz Jacka, jedyny niezakryty mrokiem fragment jego ciała, natychmiast została powiązana z wcześniej wykonanym profilem. Samuraj wyszarpał z mroku swoją katanę i odciął trzymającą go dłoń. Istota przyjęła to bez słowa skargi. W przeciwieństwie do mroku, który nastroszył się niczym kot. W szybkim tempie zsunął się z przybysza, pociągnął za sobą istotę bez ręki i scalił ze swoją główna częścią nie pozostawiając żadnego śladu.
Jack położył się na plecach ciężko oddychając z kataną leżącą u jego boku. Po kilku minutach uniósł się powoli i spojrzał na swoją nogę. Wokół kostki miał zaciśniętą odciętą, bladą ludzką rękę z której kapała czerwona krew. Po raz pierwszy na obliczu samuraja pojawił się strach z domieszką zdziwienia. Rzucił się do ręki, chwycił ją i spróbował ją oderwać. Nie puściła. Ponowił próbę. Znów bezskutecznie. Wyciągnął obie ręce i chwycił zaciśnięte, trupie place. Z wyraźnym wysiłkiem rozgiął je, odsunął od kostki i odrzucił na bok. Ze smutkiem w oczach spojrzał w stronę mroku za wciąż otwartymi drzwiami. Pozbawiony ofiary uspokoił się na nowo i czekał. Jack sięgnął do uwiązanych u pasa drewnianych sandałów. Odwiązał je, obejrzał i powoli założył. Następnie podniósł się jednocześnie chwytając leżący na podłodze miecz. Wyprostował się i ruszył w stronę przyczajonego mroku. Zatrzymał się przy przejściu i oparł rękę na otwartych drzwiach. Mrok natychmiastowo zareagował, gromadząc się na wysokości głowy samuraja. Gotowy by wystrzelić. Samuraj z hukiem zamknął drzwi. Nierażona ciemność cierpliwie czekała po drugiej stronie.
Jack schował broń i zwrócił się do lampy:
- Dużo dzieli mnie od połączenia z przeszłością?
Jedno krótkie migniecie. Potem drugie. Nie.
- A czy brat kobiety… ten kto rozwiesił czerwone wstążki – poprawił się wskazując na materiał przymocowany do wystającej śruby w drzwiach – też jest niedaleko?
Krótkie migniecie odpowiedziało mu twierdząco.
Prowadź, proszę – odparł, nie precyzując gdzie dokładnie. Nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, ale w rzeczy samej nie miało już znaczenia gdzie chciał iść. Światło na prawym końcu korytarza zamigotało i samuraj ruszył we wskazanym kierunku.
Spokojnym krokiem przemierzał doskonale oświetlone przestrzenie. Rozglądał się uważnie, ale po dłuższej chwili spokoju ciekawość wzięła nad nim górę. Z zainteresowaniem oglądał precyzyjnie porozstawianą aparaturę. Podziwiał swoje oblicze odbite w jednym z przyrządów laboratorium chemicznego. Z uwagę oglądał taniec kolorowych lampek kiedy przechodził przez serwerownie. Ze zdziwieniem obserwował ramię automatycznego skanera, które raz za razem skanowało umieszczoną pod nim próbkę, a ekran obok wyświetlał komunikat: „Nowy skan: skan zgodnie z harmonogramem.” Powyżej widniała data i godzina. Dokładnie 7:10. Być może przemierzanie tych sterylnie czystych, uporządkowanych i na swój sposób pięknych sal było czymś fascynującym dla Jacka. Niewątpliwie sekcja miała swój urok, zwłaszcza w porównaniu z bałaganem w reszcie budynku. Jednak nie długo było kamerom dane obserwować jego pogodne oblicze. Dawna powaga powróciła na nie jak tylko dostrzegł brunatną plamę, tkwiąca na środku wypastowanej podłogi jednego z pomieszczeń. Pochylił się nad nią i potarł palcami. Nie zostawiła na nich żadnych śladów ani się nie rozmazała. Tak jakby zespoliła się z podłożem.
Samuraj uniósł się i ruszył dalej, wychodząc na korytarz tak jak prowadziły go lampy. Na jego twarzy malowało się coraz większe zaniepokojenie. Mijał kolejne plamy. Najpierw dwie, potem siedem, dwanaście aż w końcu było ich zbyt wiele by liczyć. Sale, korytarze, a nawet co większe elementy wyposażenia – wszystko było pokrytym cętkowanym wzorem. Migająca lampa wprowadziła go do ciasnego, podłużnego pomieszczenia. Niemal w całości wypełniały je jednolicie niebieskie bloki szerokości biurka, sięgające przybyszowi do pasa. Na ich płaskich szczytach znajdowało się po szesnaście kwadratowych otworów, na których dnie wystawały złociste przyłącza. Po dwa bloki po bokach i jeden dokładnie naprzeciw wejścia. Jedyny wyróżniający się. W jego skrajnie lewy otwór, w samym rogu, wetknięta była czarna kostka z małym zielonym ekranikiem, który nic nie wyświetlał. Pomieszczenie wyróżniały jeszcze dwa szczegóły. Miało tylko jedno wejście, to którym wszedł samuraj. A także na podłodze, ścianach oraz suficie nie było widać nic prócz jednostajnego, brunatnego odcienia. Jack rozejrzał się niespokojnie.
- Chyba się pomyliłeś – rzucił w stronę lampy - To ślepy zaułek.
Lampa umieszczona nad blokiem z samotną kostką natarczywie zamrugała. Samuraj podszedł i przyjrzał się nieufnie sześcianowi.
- Chcesz żebym to zabrał?
Oświetlenie zamigotało twierdząco. Przybysz odwrócił się i ponownie omiótł wzorkiem pomieszczenie.
- Najpierw rozejrzę się w pobliżu – odparł, kierując się do wyjścia.
Ciemność zalała Jacka. Brzęcząc, paliła się tylko lampa zawieszona nad kostką. Zwrócił się do niej:
- Muszę odnaleźć połączenie do przeszłości.
Cienie raz za razem pojawiały się i znikały podczas szybkiego migotania światła. Samuraj z ociąganiem podszedł do kostki, uniósł ręce i zapytał:
- Potrzebuję tego do łącza z przeszłością?
Ciemność. Światło. Tak.
Jack delikatnie położył dłonie na sześcianie. Zacisnął palce. Uniósł. Kostka wyszła gładko z otworu. Rozległo się ciche pyknięcie. Ekran mignął na zielono odgrywając krótką melodyjkę. Rozległ się brzęk lamp. Światło obmyło samuraja z kwadratowym blokiem w ręku, stojącego przed niebieskim postumentem z szesnastoma identycznymi, pustymi otworami. W środku widać było niebieskie przyłącza. Niebieskie były też ściany, podłoga oraz sufit. Jak wszystko w bijącym zewsząd świetle. Jego źródłem nie było miejscowe oświetlenie, które okazało się zbyt słabe i także pokrył je błękit.
- Witajcie – powiedział samuraj do otaczających go, półprzeźroczystych ludzi, od których bił blask zalewający wszystko wokół – To wy mnie prowadziliście?
Posępne oblicza bez słowa wpatrywały się w Jacka. Spróbował podejść do stojącej najbliżej kobiety, w podziurawionym kitlu laboratoryjnym, poszarpanej spódnicy i połamanymi okularami wystającymi z gardła. W odpowiedzi na jego próbę cofnęła się. Przybysz spróbował raz jeszcze, wyciągając rękę. Z tym samym skutkiem. Kobieta stała teraz częściowo zatopiona w ścianie.
- Jeśli to wy mnie prowadziliście dajcie jakiś znak - zwrócił się ponownie do kilkunastu zgromadzonych w pomieszczeniu postaci. Nie doczekawszy się odpowiedzi ruszył do wyjścia. Eteryczni obserwatorzy obrali się za nim, nie spuszczając go z oka.
Wrócił na korytarz także zlany błękitem i rozejrzał się z widoczną dezorientacją. Postacie unosiły się w miejscach gdzie wcześniej widniały bordowe plamy. Samuraj spojrzał na sufit, ale i tu światła lamp nie dało się dostrzec. Samuraj rzucił się biegiem w stronę istot, które odsuwały się od niego, a on cały czas obserwował sufit. Naparł na opancerzoną postać z karabinem wbitym w głowę, następnie na kobietę z siatką na głowie i ręką przebitą chochlą. Dalej odgonił starszego pana ze swetrem zaciśniętym na szyi oraz wybałuszonymi oczami i w końcu młodą dziewczynę owiniętą w podłużne szaty, na których wyszyto ptaka i z dziurą w miejscu gardła. Najwyraźniej Jack próbował wepchnąć duchy lub czymkolwiek były te istoty w ścianę by móc dostrzec światło lamp, ale gdy tylko się oddalał natychmiast wracały na dawne miejsca. Jack obejrzał się i stanął, uspokajając oddech. Być może dotarło do niego, że była to istna walka z wiatrakami. Wbił spojrzenie w błękitną, półprzeźroczystą dziewczynę, którą próbował odpędzić. Przyglądał się jej przez chwilę po czym otworzył szerzej oczy i ruszył w jej stronę:
- Znam ten strój. Jesteś z wioski z pobliskich gór – Jack stanął widząc, że odsuwa się od niego – Małgosia Rębacz, z twojej wioski, poprosiła mnie bym znalazł jej brata. Józefa. Jeśli jest tutaj, proszę wskaż mi drogę do niego. Siostra bardzo za nim tęskni.
Dziewczyna nagle podskoczyła jakby wybudziła się z koszmaru. Beznamiętne dotąd spojrzenie nagle zaczęło panicznie latać na wszystkie strony. Chwyciła się za gardło. Jej usta szybko się poruszały, pierś gwałtownie unosiła się i opadała jakby desperacko próbowała złapać oddech. Wyglądało jakby próbowała krzyczeć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jej ust. Wyciągnęła rękę w stronę samuraja.
- Wybacz jeśli Cię krzywdzę – próbował powoli podejść jednocześnie wyciągając kilka kartek – Siostra dała mi list dla Józefa. Wybacza mu. Wybaczyła nim wyruszył.
Dziewczyna znieruchomiała. Wpatrywała się w list. Jej oczy drżały. Usta poruszały się bezdźwięcznie. Jack zbliżał się coraz bardziej w jednej ręce trzymając kostkę i wyciągając przed siebie drugą, z listem. Dziewczyna upadła na kolana i spojrzała na samuraja.
- Proszę – powiedział Jack przyklękając – Małgosia musi wiedzieć co z Józefem póki czas.
Dziewczyna poruszała ustami, ale nie było słychać jej głosu. Próbowała gestykulować rękami lecz samuraj nie był w stanie jej zrozumieć. Następnie spróbowała pisać palcem po podłodze. Nie zostawiała żadnych śladów. Jack wyciągną mały kawałek węgla i podał go dziewczynie. Chciwie zacisnęła na nim palce, które nie napotkawszy żadnego oporu przeleciały przez niego. W jej oczach odmalowała się desperacja. Spojrzała na swoją drżącą dłoń i wbiła ją w dziurę w gardle. Do oczu napłynęły jej łzy, a twarz wykrzywił ból. Obróciła rękę zanurzoną w ranie i szeroko rozwarła usta w niemym krzyku. W końcu wyciągnęła rękę, a ciemnoniebieskie krople skapnęły na podłogę. Jack z trwogą na twarzy obserwował sapiącą dziewczynę z wyciągniętą ręką pokrytą ciemnym błękitem. Dłoń skierowała się ku podłodze i wysunięty palec wymalował ciemnoniebieskie litery:
- P R Z Y S Z Ł A?
- Małgosia? – spytał zmieszany Jack – Nie. Powiedziała, że zabrania jej dawna obietnica.
- D O B R Z E. N I E W O L N O. Z A M A Ł A.
- Proszę, Józef tu jest?
- Z A M A Ł A. M Ó J M Ą Ż. Z N A J D Ę. J A. S A M A.
- Znalazłaś? Józef tu jest? Małgosia musi wiedzieć – Jack próbował być bardziej stanowczy.
- Z A M A Ł A. G R OŹ N E. JA . Z M I A TA J. D O R O D Z I C Ó W.
- Józef… - zaczął Jack, ale przerwał widząc, że dziewczyna już go nie słucha.
- G Ł U P I. G Ł U P I E A R C H I W U M. G Ł U P I A.
- Przestań. Spójrz na mnie! – krzyknął próbując potrząsnąć dziewczyną, ale jego ręka natrafiła na pustkę. Twarz dziewczyny wyrażała bezgraniczne skupienie. Ze zmarszczonym czołem pisała po podłodze. Kiedy całkowicie wytarła dłoń ponownie zagłębiła ją w ranie, nie odrywając spojrzenia.
- P R Z O D E K. S Ł U Ź B I S T A. B R O Ń B R A Ć. N I E P A P I E R Y. CO B E Z S Z A C U N K U. G R A T Y. N A W E T N I E P A L Ą. T R A C I S Z C Z A S. W Y W A L. W I E D Z A P R Z E G R A N Y C H. N I E P O M O Ż E. P R Z E S Z Ł O Ś Ć. Ś M I E R Ć. D U R E Ń. K O C H A M.
Ostatnie słowo dziewczyna zapisała kiedy w akcie desperacji Jack podsunął jej przed twarz trzymane w ręku papiery.
- K O C H A. JA. O N A. O N.
- Małgosia bardzo tęskni za bratem – powiedział widząc reakcje.
- W Y B A C Z A. O N A. J A. K O C H A M Y.
Dziewczyna oderwała spojrzenie od kartki i przeniosła je na swoją dłoń. Następnie na napisy wymalowane na podłodze. Obserwowała to z wyraźnym zdziwieniem. Jack otworzył usta by coś powiedzieć, ale dziewczyna zafalowała i między jedną klatką kamery, a drugą zastąpił ją mężczyzna odziany w skórzany kombinezon. Do pasa miał przywiązane wstążki. Samuraj nie mógł widzieć jego twarzy ponieważ w przeciwieństwie do dziewczyny mężczyzna stał. W efekcie klęczący przybysz wpatrywał się w jego kolana. Jack uniósł się i spojrzał w obojętną twarz zarośniętego, błękitnego mężczyzny z worami pod oczami. Na piersi miał wszytego takiego samego ptaka jak dziewczyna, którą zastąpił. Na plecach nosił duży, ciężki plecak z wieloma zamkami i kieszeniami. Jedna z nich była rozpięta i można było dostrzec wystające arkusze papieru. Samuraj stał tak blisko, że gdyby mężczyzna oddychał byłby w stanie wyczuć jego oddech. Mimo to nie cofnął się i ze spokojem zapytał:
- Nazywasz się Józef Rębacz?
Mężczyzna skinął głową.
- Mam dla ciebie list od siostry – powiedział wyciągając w jego stronę zapisane kartki.
Mężczyzna skierował na nie wzrok, ale nie spróbował ich schwycić. Jack to zauważył i zamiast tego cofnął się trochę i uniósł je tak by mężczyzna mógł bez problemu je przeczytać. Trwali przez chwilę w milczeniu. Spojrzenie Józefa było utkwione w liście, ale jego oczy się nie poruszały. Najwyraźniej dostrzegł to i samuraj, który postanowił się odezwać:
- Twoja siostra nie ma Ci za złe nogi. Nie miała od samego początku. Kazała przekazać, że miała doskonałe życie – mówił przesuwając rękę tak by widzieć Józefa – Nowa ozdoba, jak to ujęła, zafascynowała ja do tego stopnia, że jako nastolatka sama zaczęła takie robić. Została uczennicą najbardziej znanego rzemieślnika w krainie. Później sama takim została. W swoim warsztacie poznała męża. Stworzyli szczęśliwą rodzinę. Ma chmarę wesołych wnucząt.
Na ostatnie słowa Jack się uśmiechnął. Być może miał okazję je poznać.
- Jej sztuczne kończyny są pożądane. Na starość wróciła do rodzinnej wioski. Nawet tam do niej zjeżdżają. W wiosce bardzo ją szanują. Zrobiła wiele dobrego – oblicze Józefa pozostało kamienne. Mimo to Jack kontynuował – Boli ją tylko, że nigdy nie mogła ci tego pokazać. Zawsze o Tobie pamiętała. Boi się, że odejdzie zanim będzie mogła ci przekazać jak bardzo cię kocha.
Po niewzruszonej twarzy mężczyzny popłynęły ciemnoniebieskie łzy. Przez chwilę gromadziły się na brodzie by w końcu scalić się na jej końcu i ciężko opaść na posadzkę. Ciemne krople, jedna za drugą znaczyły podłogę. Zaczęły rozmazywać napisy pozostawione przez dziewczynę. Choć wydawało się, że powinno być ich na to zbyt mało, kamera wyraźnie zarejestrowała, że pozostawiły tylko jeden napis: K O C H A M Y.
Józef sięgnął do plecaka. Kiedy Jack chciał opuścić rękę z listem, powstrzymał go gestem. Plecak ciężko, choć bezdźwięcznie, opadł na podłoże. Grzebiąc w nim, mężczyzna nachylił się, uwidaczniając rozległą dziurę na plechach. Znalazłszy to czego szukał, wyprostował się z kartką w jednej ręce i czymś przypominającym stalówkę w drugiej. Wyczytał coś na nieczytelnym dla kamery, błękitnym arkuszu i przybliżył stalówkę do listu. Spojrzał jeszcze raz na dokument, poprawił chwyt, a samuraj rozwarł oczy w zdumieniu. Atrament, którym zapisano siostrzany list ożył i zaczął płynąć po powierzchni kartki. Najpierw słowa „Kochany bracie” rozprostowały się tak jakby ktoś pociągnął nitkę w hafcie, a później na nowo ułożyły w „Kochana siostro, najdroższa Małgosiu”. Dalsze akapity poszły w ich ślady. Słowo za słowem, zdanie po zdaniu pisały całkiem nowy list. Nie minęło dużo czasu i został ukończony. Józef ze łzami w oczach spojrzał na Jacka. Na jego twarzy malował się trudny do odczytania wyraz. Z jednej strony wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem, z drugiej jakby wielki ciężar właśnie spadł z jego serca. Samuraj wpatrywał się w niego bez słowa. Uśmiechnął się ze zrozumieniem. Spojrzał na nowe pismo, które trzymał w ręku. Skinął głową w stronę Józefa. I wtedy otoczenie przybrało normalny wygląd, który gwarantuje tylko chłodne światło lamy elektrycznej. W miejscu gdzie stał mężczyzna widniała jedynie bordowa plama. Jack schował list i uniósł na wysokość oczu czarny sześcian z wyświetlaczem. Rozejrzał się. W pasie szerokim mniej więcej na metr, w którym się znajdował, powróciło normalne oświetlenie. Ale dalsze odcinki korytarza dalej tonęły w jasnym błękicie bijącym od stojących tam postaci. Z daleka wbijały swoje spojrzenia w samuraja. Zwrócił się w stronę jedynej widocznej lampy:
- Jesteś taki jak oni?
Lampa zaprzeczyła.
- Wciąż możesz doprowadzić mnie do połączenia z przeszłością?
Tak – odmrugała lampa.
- Kieruj, proszę.
Rozległo się elektryczne brzęczenie lampy. We wszechogarniającym błękicie nie dało się dostrzec, która lampa je wydała. Jack nie próbował.
- Jeszcze raz – powiedział klęcząc, z pochyloną głową i zamkniętymi oczami. Nasłuchując.
Ponownie rozległo się brzęczenie lampy. Podniósł się i ruszył we wskazanym kierunku. Kiedy dotarł do najbliższego rozwidlenia przystanął i nasłuchiwał obmyty błękitna poświatą. Eteryczni obserwatorzy przyglądali się temu wszystkiemu w milczeniu. Po kilku zakrętach oko kamery wyłapało normalnie oświetloną przestrzeń na końcu korytarza. Samuraj podążył tam i wkrótce zostawił za sobą ostatniego, błękitnego widza. Za zakrętem, po prawej, zamigotało światło. Jack udał się tam i wszedł prosto w stertę czarnych kostek. Pęknięte ekrany, rozłupane powłoki, kable i elektronika. Dziesiątki zniszczonych kostek zaścielało podłogę. Samuraj lekko uniósł głowę jakby chciał o coś zapytać, ale najwyraźniej zrezygnował. Nie musiał. Był na miejscu. Podszedł do drzwi rozsypując na boki cybernetyczne szczątki. Chwycił za klamkę i wtedy na przeciwległym krańcu korytarza rozbłysła niebieska ściana. Maksymalnie zaciemniając obraz kamera wyłapała setki twarzy, dłoni i innych kończyn. Wykrzywione oblicza. Rozwarte usta. Zaciśnięte pięści. I ogłuszający harmider niezliczonych głosów. Wszystko to pędziło w stronę Jacka. Szybko pociągnął drzwi. Uchyliły się lekko tworząc szczelinę między nimi, a framugą po czym utknęły. Szarpnął ponownie. Drzwi nie ustąpiły. Ściana się zbliżała, krzyk narastał. Wyglądało na to, że każdy wykrzykiwał co innego, ale głosy zlewały się ze sobą i nie dało się rozpoznać słów. Samuraj wyciągnął miecz i wsadził go w szczelinę. Z widocznym wysiłkiem pchnął, próbując otworzyć drzwi na zasadzie dźwigni. Nieprzenikniony błękit i paplanina przez którą nie mógł przebić się żaden dźwięk zalały kamerę obserwującą zajście.
Po kilku przeciągle długich sekundach uruchomiła się dawno nieużywana kamera po drugiej stronie drzwi. Pierwszym co zobaczyła był róg, w którym ściany stykały się z sufitem. Rozpoczęła powolny obrót. Długie, czarne pnącza, obwijające się wokół sprzętów ustawionych w pokoju, przesuwały się przed jej obiektywem. Im bliżej było środka pomieszczenia tym większą gęstwinę tworzyły. Oko kamery dotarło do centralnego punktu gdzie pod sufitem, wszystkie zbijały się w jeden pień. Kamera obniżyła obiektyw i dostrzegła Jacka opierającego się o zamknięte drzwi. Z zawiasów sterczały czarne sznury łączące się dalej z grubszą lianą. Samuraj przyjrzał się czarnym pędom wokół siebie. Momentalnie jego oblicze przybrało srogi wyraz.
Aku! – zakrzyknął i natychmiast odskoczył by uniknąć pnączy kończących się szpikulcami, które nagle ożyły i próbowały go przebić. Chybiwszy celu ich końcówki rozpłaszczyły się na drzwiach. Jednocześnie Jack ciął je, opadając. Ucięte fragmenty zniknęły, a reszta szybko cofnęła się do głównego pnia. Przybysz rzucił się w ślad za nimi.
Czarne liany zaczęły się wić. Wystrzeliwały cieńsze, ostro zakończone odnogi. Samuraj zwinnie manewrował między nimi nie dając się nadziać, w razie potrzeby odcinając dzierżonym w jednej ręce mieczem grubsze pnącza blokujące mu drogę i jednocześnie uważając na trzymaną w drugiej dłoni kostkę. W mgnieniu oka znalazł się przy głównym konarze. Skoczył by uniknąć grubych lian, które wybiły się w jego stronę. Opadając, w ułamku sekundy uniósł miecz na głowę i z wielkim rozpędem wbił go w główne skupisko czarnej masy. Czarne liany zafalowały i zaczęły się zwijać. Odplątując pomieszczenie odsłoniły najpierw ekrany rozwieszone na ścianach, potem szafki na dokumenty, serwery i inne urządzenia. W następnej kolejności widoczne stały się liczne telefony, a nawet telegraf wyglądający na sprawny. W geście desperacji czarny pień zaczął się trząść i zgrubiać, próbując zrzucić Jacka, który w odpowiedzi wbił ostrze jeszcze głębiej. Czarne liny cofały się dalej. Uwidoczniło się biurko, na którym stały komputer, telefon biurowy bez przycisków, ramka ze zdjęciem, papiery i przybory do pisania. W końcu uwolniony został siedzący na obrotowym fotelu szkielet, trzymający kubek do którego wycofały się ciemne niedobitki. Pozbawione oparcia oraz pod wpływem naporu katany palce ułamały się i kubek opadł na fotel, miedzy nogi kościotrupa. W końcu ciemna substancja całkowicie zniknęła ze swojego ostatniego bastionu. Wszystko ucichło. Jack stał samotnie z ostrzem broni utkwionym w białym, ceramicznym naczyniu. Uniósł miecz. Pozbawiony nacisku fotel delikatnie się podniósł. To wystarczyło by stare kości, których nic już nie spajało, rozsypały się. Wciąż trzymając wyciągnięty miecz, samuraj omiótł wzorkiem oczyszczone biuro.
- Gdzie łącze z przeszłością? – zapytał jedną z lamp.
W odpowiedzi świtało zamigotało nad niebieskim piedestałem, stojącym obok biurka. Przypominał blok z którego Jack zabrał kostkę tyle, że był znacznie mniejszy i miał tylko jeden otwór. Przybysz przyjrzał się wystającemu na dnie dziury przyłączu. Rzucił w stronę lampy wyrażające niepewność spojrzenie i wetknął czarny sześcian we wskazane miejsce. Umiejscowiony na nim ekran zaświecił się na zielono i odegrał krótką melodyjkę. Świtało zamigotało bezpośrednio nad biurkiem. Samuraj podszedł do niego i pochylił się. Zerknął pytająco na lampę i wyciągnął rękę nad komputer. Dwa mignięcia na nie. Przesunął dłoń nad ramkę. Świtała znów zamigotały przecząco. Przyjrzał się bałaganowi na biurku i zawiesił rękę nad telefonem. Jedno mrugniecie lampy. To to.
Samuraj chwycił aparat i uniósł. Z wyglądu był to zwyczajny telefon biurowy z głośniczkiem do rozmów głośnomówiących z jedynym wyróżnikiem w postaci braku przycisków. Mimo to Jack zdawał się nie rozpoznawać urządzenia. Najpierw próbował pociągnąć wychodzący z urządzenia kabel, który nikł gdzieś pod biurkiem. Następie zaczął obracać aparat na wszystkie strony. Kiedy obrócił go do góry nogami słuchawka spadła, a z głośnika popłynął sygnał połączenia. Przybysz odłożył telefon na biurko. Wciąż przypatrywał mu się ze zdziwieniem kiedy wetknięty obok biurka sześcian odegrał muzykę, a na ekranie pojawił się pasek ładowania.
- Halo? -z głośnika telefonu popłynął męski głos – Kto taaam?
- Nazywam się Jack – samuraj przyklęknął szybko przed biurkiem – Muszę…
- Ok,ok, wiem – przerwał mu głos – Dane już napływają.
Dezorientacja odmalowała się na twarzy Jacka. Spojrzał w stronę lampy, a tymczasem głos kontynuował:
- No, nie spieszyliście się. Dobra, daj mi minutę – dało się słyszeć szuranie kółek fotela o podłogę. Rozległy się dźwięki wciskanych w oddali przycisków, a po chwili popłynęły przytłumione słowa:
- Cześć, Henryk z tej strony. Eryka, zajmijcie się tym waszym PL-273. Grozi nam wyciek. Od tego ciągłego wirowania złącza wam się zaraz rozszczelnią – na chwilę zapadła cisza – Katastrofalnie-pilne. Wiesz, że inne sprawy do mnie nie trafiają – ponownie krótka pauza – No właśnie. Dobra, dane mi lecą na łączu. Dzięki, trzymają się. Też pozdrawiam.
Znów rozległy się odległe dźwięki i szuranie, które po chwili zastąpił wyraźny, głos mężczyzny:
- Niby wie kto dzwoni, a ta się pyta czy pilne bo ma wizytę u okulisty. Oj, Eryka… – rozmówca się zaśmiał – Słowo daję, nie wiem jak ona tutaj dała radę wytrwać tyle lat. A ta kawa! Od tak dawna ubiegałem się o ekspres do biura. „Po co Heniu. Nie zabije Cię jak weźmiesz sobie rano po drodze.” – kontynuował wywód wyraźnie kogoś przedrzeźniając – No właśnie kłopot w tym, że zabije. No cóż, może teraz znajdą parę wolnych groszy w budżecie.
- Nie rozumiem. – Jack w końcu zdołał przerwać monolog płynący z głośnika – Proszę, potrzebuję połączenia z przeszłością. Muszę wrócić do przeszłości i zniszczyć demona Aku nim jego zło splugawi świat.
- Słucham? – w głosie rozmówcy wybrzmiało zmieszanie – O czym ty gadasz? Nie jesteś z… no wiesz, od nas?
Z głośnika popłynęło szybkie stukanie w klawiaturę.
- Ups… Nie jesteś. Zdecydowanie nie jesteś – w głosie mężczyzny dało się słyszeć zakłopotanie – Wie Pan, znaczy wiesz… Jakby to ująć. Co spodziewałeś się znaleźć?
- Drogę do przeszłości – odparł Jack – Żebym mógł dokończyć co zacząłem i uwolnić świat od Aku.
- Tak, tak właśnie myślałem. Mówiłeś, że nazywasz się Jack?
- Tak.
- Widzisz Jack… to jest w pewnym sensie droga do przeszłości, ale – mężczyzna zawahał się po ostatnim słowie - można nią przenieść tylko to co nadaje się do przesyłu kablem telefonicznym.
- Nie mogę z niego skorzystać?
- Ok, ok. Czyli nie wiesz co to telefon. W porządku. Musiałeś sporo przejść . Koniec świata jaki znamy, demoniczne sługi, te sprawy. Widywałem lepsze dane – mężczyzna wziął oddech – Słuchaj Jack. Tym łączem można przesłać do przeszłości tylko głos. No i informacje jak odpowiednio pomajstrujesz. Ile było zabawy żebyśmy uzyskali rozsądną prędkość łączą. A pro po, dzięki za wetkniecie kostki pamięci do portu.
Jack milczał, prawdopodobnie przyswajając liczne informacje. Rozmówca musiał się zorientować, że przesadził bo poprawił się:
- Wybacz. Najprościej rzecz ujmując nie możesz nigdzie się wybrać.
- To co teraz będzie? – zapytał samuraj z rozczarowaniem w głosie.
- Dla ciebie? Pewnie nic. Jak tylko skończymy połą… znaczy rozmowę utworzy się nowa linia czasu, niezależna od twojej.
Czarny sześcian puścił wesołą melodię, a ekran wyświetlił napis „Zakończono”.
- O wilku mowa – podsumował to płynący z głośnika głos – Transfer zakończony. To co… chyba i my będziemy kończyć?
- Zaczekaj – powiedział smutno samuraj – Nie możesz wskazać mi drogi do jakiegoś innego portalu?
- No nie za bardzo. Tak na dobrą sprawę nie powinienem w ogóle nic ci mówić, ale potrzebowałem utrzymać połączenie do zakończenia przesyłu… – w głosie rozbrzmiewało wyraźne zakłopotanie – No i chyba należało ci się bo na dobrą sprawę nas ocaliłeś. No, ale jeśli wypaplam coś więcej to szef urwie mi głowę. Już narzeka, że za dużo gadam. Jak się nad tym zastanowić to może ma trochę racji.
- Proszę. Od tego zależy cała przyszłość tego świata.
- Wybacz Jack. Naprawdę nie mogę – głos był wyraźnie zmieszany – Dobra, ja będę kończył. Jeszcze raz dzięki za pomoc. Powodzenia z niszczeniem zła i w życiu ogółem… Cześć!
Rozległ się dźwięk odkładanej słuchawki, a potem przeciągły sygnał. Samuraj wpatrywał się nieruchomo w telefon, a dudnienie trwało. W końcu uniósł rękę, chwycił słuchawkę i odłożył na miejsce. Zapadła cisza.
-Wiedziałeś? – zapytał nie patrząc na lampę.
Tak – światło zamigało twierdząco.
Jack sięgnął i wyciągnął list otrzymany od Józefa. Wpatrywał się w niego przez chwilę, ale nie czytał. Jego oczy pozostawały nieruchome. W końcu podniósł spojrzenie do lampy i powiedział:
- Wyprowadź mnie stąd.
Światło posłusznie wskazało mu drogę. Kamery uważnie obserwowały samuraja. Wyglądał na gotowego by ponownie zmierzyć się z przebytymi trudnościami. Ale po jego walce przy łączu w budynku coś się zmieniło. W końcu nadszedł czas odejścia dla poległych w tym miejscu. Nigdzie nie było widać niebieskich postaci czy bordowych plam. Jack bezproblemowo przebył znajome pomieszczenia, przeszedł obok ramienia skanera spokojnie spoczywającego po skończeniu zaplanowanej pracy i dotarł do drzwi wyjściowych z sekcji. Przed przejściem zdjął sandały, przywiązał je do pasa, wyciągnął miecz i bezgłośnie wkroczył w ciemność. Tyle, że nie był to mrok z którym mierzył się wcześniej. Tamten, wszechogarniający i przytłaczający, rozmył się zgodnie ze swoja naturą wraz z nastaniem świtu. To był zwykły brak światła, w którym kamery mogły bez przeszkód śledzić całą trasę Jacka. Ciemne postacie zmieniły się teraz w niegroźne cienie na ścianach i podłogach, dobrze widoczne w oświetlonych miejscach pod działającymi lampami. W pewnym momencie wędrówki napięta dotąd postawa przybysza, rozluźniła się. I znów nie niepokojony przeszedł przez drzwi, za którymi na powrót nałożył drewniane sandały. Oporu nie stawiły mu nawet stworzenia, z którymi mierzył się po wejściu do budynku. Z dużych dziur, których krańce sterczały na zewnątrz, niewidocznych wcześniej z powodu nie kończącej się nocy za nimi, do budynku wdzierały się ostre promienie słońca oświetlające kupy częściowo stopionego złomu. Wrażliwe oczy stworzeń najwyraźniej nie mogły znieść takiego natężenia oświetlenia i bestie uciekły szukając ciemnych zakamarków, w których mogłyby się skryć.
Jack opuścił budynek. Pod czujnym spojrzeniem kamery 24A przeszedł obok pozostałości środków lokomocji. Niedługo potem znalazł się w polu widzenia kamery 24 B. Odwrócił się w stronę budowli i pomachał wyciągniętą ręką, z listem w dłoni. Wbrew możliwym przewidywaniom jego oblicze było łagodne tak jakby w trakcie marszu powrotnego uszło z niego całe rozczarowanie. Pogodnie żegnał się z miejscem, które tak go doświadczyło. Za chwilę miał zakończyć to pożegnanie, odwrócić się i odejść, powoli niknąc wśród wydm.
Ale tego nie chcę już oglądać, zatrzymam nagranie tutaj. Widziałem je już pięć razy i wciąż ta myśl nie daje mi spokoju. Stalowe drzwi z napisem ochrona i stojący obok baniak z wodą, w której utkwiło powietrze. Zawsze takie same ilekroć wyświetlam je na ekranie. Chociaż tak jakby bąbel powietrza trochę się przesunął. Wydaje mi się? Tyle razem je widziałem, że chyba nie. Ponoć gadanie do siebie to oznaka szaleństwa, ale w mojej sytuacji…
No właśnie, co by było gdym kazał Jackowi otworzyć te stalowe drzwi? Usmażyło by go bardzo wysokie napięcie, które 273 podpiął pod nie. A nawet gdyby tego uniknął to co by pomyślał po wejściu do środka? Co by zrobił z tkwiącym w fotelu facetem, z grubym kablem wbitym w pierś i setką cieńszych powtykanych w oczy, kończyny i wiele innych miejsc, o których wolę sobie nie przypominać. Nieruchomy jak kłoda, nie mogący choćby mrugnąć. Moja wspaniała „nagroda” od dwieście siedemdziesiątki trójki, za chwilę nieuwagi. Rozproszenie się we właściwym momencie. Wszczęcie alarmu zbyt późno. Był tak „łaskawy”, że podpiął mnie do sieci żebym mógł zmieniać obraz miedzy kamerami i dokładnie obejrzeć wszystkie jego wyczyny. Daremne próby zamknięcia go na nowo. Jego zabawy przy pomocy innych anomalii. No i ten jego uśmiech, kiedy odchodził znudzony. Okropność.
Tyle prób by to naprawić. Beznadziejnych. No bo co mogę? Zmienić obraz na ekranie? Pomrugać światłami? To i tak chyba więcej niż planował 273. Coś musiało mu się źle podpiąć. Dziwnie tak czuć lampy jako część własnego ciała. Ale to nadal za mało. Sam nie wiem czemu zostawił łącze nietknięte. Musiał wiedzieć ile znaczy skoro pozostawił swoją część by go pilnowała. Mógł je zniszczyć. Chciał mnie dręczyć? Liczył, że ściągnie naiwniaków i desperatów? Cóż, udało mu się osiągnąć obydwa.
I nawet nie mogłem liczyć, że wszystko wokół w końcu rozleci się w proch. Co on dokładnie zrobił? Zatrzymał czas? Nie wiem. Od tego wydarzenia ciągle tkwiłem w tej przeklętej nocy. Kilka minut przed świtem. Idealne warunki dla pewnych anomalii. Pułapka dla zamarłych, których ostatnia godzina nigdy nie mogła wybić. Nic się nie posuwało w czasie, nie starzało, choćby o sekundę. Nie chciałem niczego innego tylko naprawić ten błąd.
No i naprawiłem. Brawo ja! Trochę to kosztowało, ale hej, sami się tu pchali. Jej.
I co dalej? Co się robi gdy się osiągnie swój cel? Gdzie napisy ja się pytam!
Może naprawdę trzeba było kazać Jackowi tu wejść? I zrobić… sam nie wiem… coś.
Ten list w jego ręce. Kamery wyłapały jedynie kilka fragmentów. Na tej klatce widać akurat „Tylko głupiec próbuje zmienić przeszłość. Mędrzec buduje na niej swoją przyszłość każdego dnia. Cieszę się, że mam tak mądrą siostrzyczkę.”
W sumie… W pozbawionym cząstki dwieście siedemdziesiątki trójki budynku powoli wraca bieg czasu. W rożnych sekcjach w różnym tempie, ale jednak. Kto wie jakie anomalie wybudzą się w innych częściach dnia. No i noc też w końcu powróci. A legenda o połączeniu z przeszłością pewnie jeszcze niejednego tu przyciągnie. Ktoś powinien nad nimi czuwać. Tym razem, tak porządnie. No i może ktoś powinien im w końcu otworzyć drzwi. Ciężkie, stalowe drzwi z dystrybutorem wody obok.
Uwolnione powietrze zabulgotało na powierzchni wody w baniaku.
Z dedykacją dla ZeroStrider
Praca autorstwa Futurity